Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 27 pa?dziernika


Druga po?owa lat 70. Warszawa - ulica Hipoteczna 2. Dom "Pod Królami", czyli siedziba
ZAiKS-u. Kilka razy w labiryncie tutejszych korytarzy mija?em starszego pana ubranego z wyszukan? elegancj?. Ja - ?wie?o upieczony autor piosenek. On - gigant tej dziedziny. Pami?tam ?artobliw? rozmow?, jak? wiód? z przypadkowo spotkanym rówie?nikiem. Tamten sugerowa?, ?e skoro pan W?adys?aw przyszed? po tantiemy, to dla innych pieni?dzy niechybnie braknie. I by?a w tym stwierdzeniu skrywana zazdro?? - mo?e nie o gotówk?, lecz o niewiarygodn? ilo?? przebojów, jakie W?adys?aw Szpilman - bo o nim mowa - wyprodukowa?. Nie wiedzia?em wtedy wiele o jego wojennej gehennie, ksi??k? "Pianista" przeczyta?em niedawno, za? film nakr?cony na jej kanwie zaliczy?em kilka dni temu. Jestem pod wra?eniem. Nie tylko sprawy, jak? si? dzie?o Pola?skiego zajmuje. Z kinem bowiem i literatur? holocaustu zd??y?em si? oswoi?, czytaj?c na ten temat mnóstwo, ogl?daj?c nie mniej. Co zatem tak uj??o mnie w tegorocznej Z?otej Palmie z Cannes? Profesja, profesja i jeszcze raz profesja. Rzemios?o, dog??bna znajomo?? tajników filmowych, która powoduje, ?e ulica znaczy ulica, wybuch znaczy wybuch, ruina jest ruin?, przera?ony t?um wzbudza l?k i groz?. Wiem, ?e to banalne stwierdzenia, ?e takowy stan jest kanonem budowania iluzji, czyli ?wiata srebrnego ekranu. Ale przecie? my, Polacy, wci?? nie opanowali?my owej zasady, wci?? kr?cimy bajeczki dla naiwnych, gdzie prawdy jak na lekarstwo. I je?eli ju? czasami si? pojawia, to jedynie w utworach z pogranicza dokumentu, gdzie gotowa dekoracja w postaci bloków mieszkalnych, gdzie podrz?dna knajpa z pijanymi naturszczykami przy sto?ach. Próby natomiast pokazywania przesz?o?ci ko?cz? si? pora?kami, których lista jest bole?nie d?uga. Po skatowaniu Sienkiewicza i ?eromskiego przysz?a kolej na Kraszewskiego. Zatem szykuje si? kolejna ba??.

Biblioteka ?l?ska w Katowicach obchodzi 80-lecie. Z tej okazji zainaugurowa?a now? seri? wydawnicz?. S? to utwory laureatów nagrody ?l?skiego Wawrzynu Literackiego. Trzymam w d?oniach starannie przygotowany tomik Ewy Lipskiej "W jednym p?aszczu, w jednym r?kawie". Pod tytu?em widnieje s?owo: Piosenki. Napisane dla Anny Sza?apak wierszyki - to urokliwe, liryczne miniaturki, zwiewne, czasem z ?artobliwym przymru?eniem oka. Do tekstów do??czono nuty autorstwa krakusów: Koniecznego, Zaryckiego i ni?ej podpisanego. Jedn? z melodii skomponowa? Seweryn Krajewski. Nie ukrywam, ?e ceni? bardzo uznanych poetów, za t? mniej powa?n? dzia?k?, jak? czasami uprawiaj?. Ona tylko z pozoru jest ?atwa. Wymaga operowania rytmiczn?, regularn? fraz?, muzycznego my?lenia, specyficznej wyobra?ni. Dar taki Ewa Lipska niew?tpliwie posiada. Oto próbka:

Bo mój kot

?apie w lot

co do jot.

Bo mój kot

to jest splot

dobrych not.

Waszyngton sparali?owany przez superchytrego i przebieg?ego snajpera zabójc?. Ten sam wyrachowany i precyzyjny morderca daje si? z?apa? w szukanej przez ca?? Ameryk? bia?ej furgonetce, na dodatek z broni?, z której zabija?. Zupe?nie kupy si? to nie trzyma.

Tragedia w Moskwie przynosi entuzjastyczne opinie o akcji oddzia?ów specjalnych. Jednocze?nie pewno?? niemal, ?e nigdy nie dowiemy si?, jakich to legalnych czy zabronionych ?rodków u?yto, by odbi? zak?adników. Czas poka?e, ile naprawd? b?dzie ofiar.

Za oknem jesienna plucha zniech?ca do opuszczania domu, a tu trzeba g?osowa?.


Bo mo?e mój g?os

przybli?y o w?os

normalno?? i trzos

pe?niutki.

Tak my?l? od lat

bo wierz? ?e ?wiat

ma sens oraz ?ad

malutki.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki