Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 10 listopada


Najpierw we wtorek prze?y?em w Zakopanem pierwszy atak zimy. Kocham te chwile, gdy za oknami ci??kie p?aty ?niegu, a ja w domowym ciepe?ku s?cz? herbat? pogr??ony w lekturze. Kocham widok pustych jeszcze o tej porze Krupówek i smak grzanego porteru w którym? z licznych barów.

Potem w krypcie ko?cio?a oo. Pijarów ?piewa?em w programie przygotowanym ju? po raz 11. przez Marcina Da?ca, by wesprze? finansowo miejscow? ?wietlic? dla dzieciaków z tzw. trudnych rodzin. Sp?dzaj? tutaj popo?udnia i wieczory, ucz? si?, bawi?, posilaj?, by jak najpó?niej wróci? do domów, bo wtedy jest szansa, ?e pijani rodzice ?pi?, wi?c... nie b?d? bi?. Okropne. Chwa?a zatem niestrudzonemu ksi?dzu Kani za po?yteczn? i pi?kn? inicjatyw?.

A potem zanios?o mnie do podkrakowskich ?uczanowic, gdzie w odnawianym sukcesywnie dworze Mycielskich mie?ci si? male?ka placówka kulturalna. Na miar? swych si? i zasobów robi? tam wszystko, by obcowanie ze ?wiatem wzrusze? polega?o na czym? wi?cej ni? ogl?daniu telewizji czy komputerowej strzelaninie. Na widowni m?odzi i doro?li - ciekawi, zainteresowani, skupieni, wdzi?czni wreszcie za po?wi?cony im czas. A ta wdzi?czno?? wzajemna, bo przecie? ucz? si? wci??, wci?? wyci?gam nowe wnioski z owych rozmów. Jak?e przydatne potem na estradzie takie towarzyskie do?wiadczenia. I jeszcze na koniec deklaracja dwóch urodziwych panienek, ?e od tej chwili nie przejd? oboj?tnie obok moich piosenek lub im podobnych.

W pi?tek ujrza?em "Dzienniczek" inkrustowany rysunkiem imiennika, czyli Andrzeja Mleczki. Po raz pierwszy po pi?ciu latach z?amano graficzn? form? tych wynurze?, co powita?em z rado?ci? ze wzgl?du na zacno?? towarzystwa. Zw?aszcza ?e J?drek M. cz??ciej teraz w stolicy ni? w domu i brakuje spotka? z nim, pogwarek, dowcipów na temat bli?nich. Mam nadziej?, ?e powstaj?ca w Warszawie kolejna galeria czo?owego satyryka nie zwi??e go na sta?e z central?, skoro sztuka taka nie uda?a si? dotychczas nawet wybrance serca.

W sobot? wojewoda Jerzy Adamik wr?czy? akty nadania obywatelstwa polskiego grupie obcokrajowców zamieszka?ych pod Wawelem. W?ród pasowanych na rodaków zabrak?o przebywaj?cej w Grecji mojej ma??onki. Dokument odbierze zatem przy innej okazji, wa?ne, ?e po wielu latach stara? wreszcie go posiada.

S?uchanie samochodowego radia przynosi relacj? ze stadionów pi?karskich, w tym z meczu Legii. Futbolowe w?adze ukara?y klub nakazem grania przy pustych trybunach. Tymczasem w tle wrzawa dopingu, wi?c jak zawsze zadowolony z siebie sprawozdawca wyznaje z rozbrajaj?c? szczero?ci?, ?e kibice sobie tylko znajomymi sposobami przedostali si? na trybuny. To? to ?ywa kpina ze wszystkich, którzy walcz? o bezpiecze?stwo na stadionach. Jeszcze jeden dowód kompletnej bezradno?ci organizatorów zawodów. A mo?e dowód cichej akceptacji takiego stanu rzeczy?

Od jutra Krakowem b?dzie rz?dzi? Jacek Majchrowski. Jak to si? sta?o, ?e prawica, która wygra?a bezapelacyjnie pierwsz? tur? wyborów prezydenckich, odda?a w rezultacie najwa?niejszy urz?d rz?dz?cemu ugrupowaniu? Zapowiada si? klincz w magistracie, co nie wró?y najlepiej na czteroletni? przysz?o??. Ale polityka jest nieprzewidywalna. W Kielcach, tradycyjnej ostoi "czerwonych" prezydentem zosta? Wojciech Lubawski, absolwent krakowskiej Politechniki i wspó?uczestnik studenckich klubowych i nie tylko klubowych biesiad. ?ód? - miasto premiera, tak?e pokaza?a fig? szefowi rz?du.

Dzisiaj gramy w Poznaniu dla nauczycieli j?zyka angielskiego. Urocze to towarzystwo próbuje przybli?y? nas do wielkiego ?wiata, w którym ów j?zyk odgrywa decyduj?c? rol?. Bez niego ani rusz. A u nas bez polskiego mo?na. Wystarczy pos?ucha? niektórych polityków.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki