Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 28 wrze?nia


Najpierw we wtorek bierzemy udzia? w kolejnej edycji popularnego telewizyjnego programu "Szansa na sukces". Siedzimy w warszawskim studiu nr 5, doko?a troch? publiczno?ci i wybrana spo?ród prawie 400 kandydatów grupa ?mia?ków obojga p?ci, którzy dzisiaj zmierz? si? z piosenkami "Pod Bud?". Zmagania s? trudne z wielu powodów. Debiutancka trema jest przeszkod? zrozumia??, ale losowanie, którego dokonuje uroczy zreszt? i inteligentny prowadz?cy Wojtek Mann - bezlitosne. Bo tonacje wykonywanych piosenek oryginalne, czyli nasze, i nie zawsze, a przewa?nie nigdy nie s? zgodne z mo?liwo?ciami ?piewaj?cych. ?lepy los powoduje tak?e, ?e intymne np. wyznanie kobiece trafia w usta dojrza?ego m??czyzny.
Ale twórcom programu chyba w?a?nie o to chodzi, ?eby by?o i ?miesznie, i nieporadnie czasem, za to prawdziwie. Tym razem z szansy na sukces skorzysta? licealista z P?ocka, m?odzian wysoki i chudy, nie?le poradzi? sobie z za?piewaniem "Nie przeno?cie nam stolicy do Krakowa". Czy pójdzie w ?lady Justyny Steczkowskiej, kiedy? laureatki tego programu? Trudno powiedzie? - kariera estradowa to nie tylko umiej?tno?? ?piewania.

A teraz proponuj? przeja?d?k? odnowion? ulic? Karmelick?. Wi?c wioz? Was, Drodzy Czytelnicy, od Teatru Bagatela do pl. Inwalidów, gdzie znana dyskoteka "Wolno??". Jedziemy sobie, podziwiaj?c pi?kne sklepy, i tak docieramy do mojej rodzinnej ulicy Siemiradzkiego. Do ko?ca Karmelickiej mamy jakie? 60 metrów i... nie mo?emy podró?owa? dalej. Jaki? idiota ustawi? tam znak zakazu! Wi?c skr?camy w Siemiradzkiego, dostajemy si? do ?obzowskiej i tu... znów nie mo?emy w lewo, wi?c do placu Biskupiego, potem Krowodersk? do Alei Trzech Wieszczów, by st?d wreszcie cofn?? si? do upragnionego celu. ?eby zadowoli? wymagania jakiego? urz?dasa, robimy 2 kilometry, zamiast kilku metrów. I to wszystko, jak wspomnia?em, dzieje si? w stronach mego dzieci?stwa.
Te strony to tak?e park Krakowski i do dzi? ukochane kino "Mikro". Nazwa mówi sama za siebie - male?ka, przytulna salka, "studenckie" ceny biletów, atmosfera randek i schadzek, zakochane pary i przede wszystkim repertuar. Pokazuj? wszystko to, co warto?ciowe, a nie znajduj?ce masowego odd?wi?ku, czyli niekoniecznie komercyjne. Gdy w centrum miasta króluje "Ja? Fasola", w "Mikro" tytu? ma?o zabawowy. W pi?tek obejrza?em "Pogrzeb", czyli rzecz o zem?cie. Zem?cie ?lepej, prowadz?cej do samozag?ady, dyktowanej wiekow? tradycj?, a wi?c oczywistej jak fakt oddychania. Przecie? to w?a?nie krwawa tradycja pozwoli?a W?ochom zbudowa? w Ameryce mafijne imperium. Nie jestem fanem odwetu, ale film fascynuj?cy.

Sobota w Rzeszowie - udany koncert w tutejszej filharmonii, potem wieczorny spacer po mie?cie i mi?e zaskoczenie. Ten Rzeszów, który zawsze wydawa? si? prowincjonalny i niesympatyczny, budzi si? do europejskiego ?ycia. Nagle starówka nabra?a kolorów, bo ten kolor daj? knajpki, bary, wystawy sklepowe, o?wietlenie ulic. ?e ma?pujemy, ?e na?ladujemy, to bardzo dobrze. Nasze zapatrzenie si? na Zachód przynosi wi?cej korzy?ci ni? strat. Gdyby Potocki, dawny pan na pobliskim ?a?cucie, wjecha? do Rzeszowa jednym ze swych pi?knych powozów, odetchn??by z ulg?.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki