Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 1 grudnia


Andrzejkowy wieczór w Zakopanem sp?dzi?em kameralnie i bez lania wosku. Umiarkowanie tak?e polewali?my do kieliszków, za to za oknem deszcz si?pi? zawzi?cie z chmur zawieszonych tu? nad dachami. Taka aura skazuje na siedzenie w domu, gazety, ksi??ki, ogl?danie telewizji.

Nie kocham Kuby Wojewódzkiego. Nie przepadam bowiem za bezczelnymi, aroganckimi facetami buduj?cymi swój wizerunek w oparciu o chamskie odzywki, epatuj?cymi otoczenie szokuj?cym strojem, fryzur?, kosztownym hobby. Nie lubi?, gdy brak rzetelnej wiedzy, brak prawdziwej kompetencji przykrywa si? cwaniackimi odzywkami, ?rednimi dowcipami, przymru?onym okiem w kierunku spragnionej taniej sensacji publiczno?ci. Ale jednocze?nie nie mam pretensji do wspomnianego go?cia o to, ?e jest jaki jest, gra w to, co gra, udaje kogo udaje. Demokratyczne prawo ka?dego z nas. I je?li czuj? ?al, to do wszystkich odpowiedzialnych za lansowanie takich postaw i zachowa?, za nieustaj?ce wyszukiwanie kolejnych Wojewódzkich i wmawianie nam, ?e to odkrycia, ?e to burzenie opatrzonych wzorów, kanonów itd.

Komercyjne stacje telewizyjne maj? w tym swój wymierny, przeliczalny na z?otówki, interes. Jaki za? cel ma czo?owy polski tygodnik, pokazuj?cy omawian? g?b? na ok?adce i dywaguj?cy nad spo?ecznymi uwarunkowaniami "zjawiska"? Nie wiem. Wiem jedno. Im g?o?niej - tym dla hochsztaplerów lepiej. Walczy? z nimi, próbowa? eliminowa? z naszej codzienno?ci, to milcze? na ich temat, a nie podnosi? obliczonej na poklask brawury do rangi wydarzenia. W przeciwnym bowiem razie powstaje rodzaj licencjonowanej tandety, ch?amu z patentem, usankcjonowanej, bo podpartej cz?sto powa?nymi nazwiskami bylejako?ci. Kub?y pomyj wylano na teksty ?piewane przez Ich Troje. S?usznie - s? okropne, tandetne, nieudolnie z?o?one. Ale przecie? nikt nie odwa?y si? powiedzie?, ?e artysta uwa?any za kultowego (okropne s?owo), popierany i chwalony przez uznanych krytyków, to grafoman czystej wody.

Raban wokó? filmu "Imperium Ojca Rydzyka" jest zrozumia?y. I nie zamierzam powi?ksza? go, opowiadaj?c si? po takiej czy innej stronie. Zadaj? sobie jednak naiwne mo?e pytanie. Dlaczego szef rozg?o?ni oskar?onej o podatkowe przest?pstwo, duszpasterz skrzywdzonej zarzutami rzeszy wiernych nie zjawia si? natychmiast tutaj w kraju, nie wnosi do s?du sprawy o oszczerstwo, pomówienie, nie rozbija w puch napastników rzucaj?cych kalumnie? Dla najbardziej prymitywnie rozumuj?cych nieobecno?? to unikanie odpowiedzialno?ci, to powód do szeptów, plotek, w?tpliwo?ci. A gdy w gr? wchodz? jeszcze pieni?dze - paskudna sprawa.

Moja sportowa pasja wci?? ka?e wraca? do wydarze? w tej dziedzinie. Ale tak?e wci?? szukam w nich czego? wi?cej ni? tylko wyniku. Ma?ysz jest wielki, ro?nie kolejny as Marcin Bachleda, mamy ?wietnego trenera, do którego ?ywi? prywatny sentyment powi?kszony o fakt, ?e z m?od? Tajnerówn? - Dominik? studiowa?a moja Majka, ?e dziewczyny kumplowa?y si? i przyja?ni?y. Kibicuj? zatem tak?e Toniowi, spadkobiercy rodzinnej tradycji. I nie mog? nadziwi? si?, jak to mo?liwe, ?e ch?opak wyszed? na skoczni? w nieregulaminowym stroju i zosta? zdyskwalifikowany. Czy?by w?a?ciwych rozmiarów kombinezonu nie znali: on sam, jego tata, koledzy, inni szkoleniowcy? Nie wierz? - niemo?liwe.

Za pasem ?wi?ta, a tutaj pod Giewontem ?adnych zwiastunów Gwiazdki, zero akcentów prezentowego szale?stwa. Niezrozumia?e opieszalstwo w zimowej stolicy kraju. Za to w bran?y wyra?ne podniecenie i przedsylwestrowa gor?czka. Koledzy wypytuj? o propozycje zarabiania podczas noworocznej nocy. Takie oferty ?wiadcz? przecie? o byciu na topie, w centrum zainteresowania. A ja na nie nie czekam, bo chc? wznosi? toasty w niewielkim, ciep?ym pomieszczeniu, w?ród bliskich my?l?cych podobnie.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki