Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 17 sierpnia


Kreta - najwi?ksza wyspa grecka na Morzu ?ródziemnym, ponad 8 tys. km kw. górzystego l?du, wiele upraw, bogata historia, rozwini?ta turystyka itd. Encyklopedyczne informacje nigdy jednak nie mog? przybli?y? koloru, zapachu, temperatury, melodii j?zyka, smaku winogronowego bimbru, zwanego tsikoudia lub rakii. Popijam ów trunek na ma?ym wycieczkowym stateczku. P?yniemy do wysepki Theodorou, by obserwowa? dzikie kozice kri kri. ?yj? wy??cznie na Krecie, a jedno ze stad, w obawie przed k?usownikami i epidemiami zaka?nych chorób, przeniesiono na male?ki skalisty skrawek op?ukiwany lazurowymi falami. Doprowadzono tam s?odk? wod? i pas?ce si? towarzystwo pokazuje si? turystom.

Rzucamy kotwic? kilkadziesi?t metrów od brzegu, by zaopatrzeni w p?etwy i w maski skoczy? w przezroczyst? to?. Na g??boko?ci 5 m spoczywa tutaj wrak niemieckiego my?liwca zestrzelonego podczas II wojny ?wiatowej. Jedna z niezliczonych ludzkich tragedii jawi si? po latach jako wakacyjna atrakcja.

Wracam jednak do rogatych akrobatów. W karko?omnym terenie poruszaj? si? z niebywa?? zr?czno?ci? i gracj?. S? podobnie ubarwione do naszych saren, ale nieco mniejsze. G?owy zdobi d?ugie, proste, ciemne poro?e. Anegdota opowiada histori? nazwy tych sympatycznych stworze?. Otó? wiele lat temu krete?ski wie?niak postanowi? sprezentowa? rzadki egzemplarz prezydentowi Stanów Zjednoczonych, Harry?emu Trumanowi. By?o to pewnie podczas jakiej? wizyty wybitnego polityka - nie s?dz?, by kto? tarabani? si? z koz? do Ameryki. Zaskoczony i uradowany podarunkiem dostojnik wyda? na widok zwierz?cia okrzyk, który zdaniem ?wiadków zabrzmia? jak kri kri. I tak zosta?o. A zmar?y kilka lat temu ofiarodawca zyska? u miejscowych ksywk? Truman.

Kozica jest niemal symbolem Krety - tubylcy cynicznie mówi?, ?e lepiej zabi? pi?ciu ludzi ni? jednego dzikusa, jak potocznie okre?laj? p?owe rogacze.

Tutaj co drugi m??czyzna to Manolis, tutaj kr?cono s?ynnego Greka Zorb?, tu ?yje naród dumny, bitny, zahartowany przez surowe warunki, przywi?zany do tradycji i obyczaju. Miejscowy dialekt z ca?? gam? zmi?kcze? rozpoznaj? natychmiast, a oni chlubi? si? nim bez cienia skrupu?ów, ?e mo?e brzmi? troch? prowincjonalnie - powiedzieliby?my wsiowo. Kreta jest dla Grecji tym, czym Sycylia dla W?och. Klanowa struktura spo?eczna nakazuje rodzaj mafijnego porz?dku, rodzinna zemsta obowi?zuje nadal, chocia? g?o?no si? o tym nie mówi. Powszechne jest równie? posiadanie broni.

A oto przyk?ad swoi?cie rozumianej odr?bno?ci i praworz?dno?ci. Pytamy kierowc? wioz?cego nas do w?wozu Samaria o problem Alba?czyków. Uchod?cy bowiem z tego kraju s? nie tylko tani? si?? robocz?, ale rozwin?li tak?e talenty przest?pcze w takim stopniu, ?e w l?dowej Grecji budz? przera?enie, ka?? zbroi? mieszkania w kraty i systemy alarmowe, zamyka? pieczo?owicie samochody, czego wcze?niej nigdy nie czyniono. Wiecie, co powiedzia? na to wyspiarz? Z rozbrajaj?c? szczero?ci? wyzna?: My?my ich tylu ju? zabili, ?e teraz nawet g?o?no na ulicy nie odwa?? si? odezwa?. Zmrozi?a mnie ta ma?o humanitarna w ko?cu kwestia, ale dowodzi niezbicie si?y, twardo?ci, odwagi górali, dla których ustanowione przed wiekami ?elazne regu?y nie straci?y aktualno?ci, a solidarno?? i zmowa milczenia s? wymagane i przestrzegane.

Do wspomnianego za? w?wozu nie id?cie, chyba ?e macie w sobie masochistyczn? potrzeb? cierpienia. Ten najd?u?szy pono? europejski przesmyk górski to 18-kilometrowa golgota po g?azach i kamieniach, w pyle, niezno?nym upale, ca?y czas w dó?. Uwaga piechura koncentruje si? wy??cznie na patrzeniu pod nogi, trudno wi?c podziwia? krajobrazy, zbli?one zreszt? nieco do tatrza?skich. Na dodatek tempo w?drówki wymuszaj? napieraj?cy z ty?u inni, którzy dali si? nabra? na t? przygod?, a jest ich mnóstwo. Obuwie po takim rajdzie nadaje si? do wyrzucenia, ale nas, pó?g?ówków, rozpiera dziarska duma, ?e tak pi?knie zapracowali?my na ból wszystkich mi??ni.

Zostawmy zatem jary, parowy, w?wozy, piargi i percie kozicom kri kri, sami s?czmy ch?odne wino gdzie? w cieniu, patrz?c na spienione turkusowe morze.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki