Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 11 stycznia


Z Wielk? Orkiestr? ?wi?tecznej Pomocy zwi?za?em swój los od pierwszej edycji tej kwesty. Zawsze bowiem i wsz?dzie lansowa?em tez? o obowi?zku pomagania bli?nim - tez? przejrzyst? i jasn? jak s?o?ce, tez?, która w naszych szalonych czasach t? jasno?? i przejrzysto?? traci z dnia na dzie?.

Wyst?powa?em wi?c w ró?nych miejscach nieraz daleko od Krakowa, zasila?em puszki zbieraj?cych pieni?dze z zapa?em, jaki pozwoli?by oblepi? si? czerwonymi serduszkami od stóp do g?ów. Obserwuj? jednak ca?e wydarzenie z pewnym niepokojem. Szlachetna idea powszechnej zbiórki, symboliczny gest pojednania, chrze?cija?ski samarytanizm gin? w medialnym zgie?ku, zaczynaj? coraz bardziej przypomina? kolejne zawody pod has?em: kto wi?cej, szybciej, g?o?niej itd. W tym roku ograniczy?em swój udzia? do króciutkiej piosenki nagranej tu? przed Owsiakow? akcj?.

Hej rzu?cie grosik male?ki
Dla wszystkich, którym potrzeba
A wtedy s?owa podzi?ki
Pofrun? prosto do nieba

Te s?owa noc? gwia?dzist?
W wiersz si? u?o?? nad ?wiatem
Sentencj? jasn? i czyst?
?e obcy mo?e by? bratem

Nie zapominajmy o sprawach najwa?niejszych. Nie suma bowiem uzyskana w efekcie jest istot? rzeczy, lecz intencja. Grosik rzucony w dobrej wierze wi?cej wa?y ni? milion dany na pokaz.

Katastrofa samolotowa zawsze mrozi krew w ?y?ach, zw?aszcza tym wszystkim, którzy sp?dzili w powietrzu setki godzin. Lata?em ró?nymi liniami i ró?nymi maszynami, niekiedy egzotycznymi, nie budz?cymi zaufania. Widzia?em ju? koz? na pok?adzie Aerof?otu, ten sam przewo?nik pocz?stowa? najtwardsz? kur? ?wiata, podziwia?em ods?oni?te p?pki stewardes Air Lanki. Korzysta?em tak?e wiele razy z us?ug rozmaitych biur podró?y, tak?e tych, które z dnia na dzie? og?asza?y upad?o??. Zastanawiaj?ca jest ich powszechna finansowa s?abo??, w?t?a stabilno??, ?adna wiarygodno??. Je?li nag?a konieczno?? przetransportowania jednej grupy turystów innym samolotem ni? wcze?niej zaplanowany wyk?ada firm? na ?opatki, to znaczy, ?e ca?y interes od pocz?tku wart przys?owiowego funta k?aków. Gazety puchn? od atrakcyjnych ofert poznawania planety, wypoczywania pod palmami - podj?cie jednak wyjazdowych decyzji wi??e si? z powa?nym ryzykiem, nie daje eskapadzie gwarancji powodzenia.

Kiedy Mieczys?aw Bieniek obejmowa? wa?n? funkcj? w po?udniowej flance NATO z siedzib? w Istambule, ?artowa?em, by uwa?a? na minarety tego miasta, gdy odda si? swej ulubionej spadochroniarskiej pasji. Rozmawia?em z nim przed ?wi?tami i widzia?em, ?e pogodne ?o?nierskie oblicze chmurzy troska. Bo te? misja w Iraku to wielki egzamin dla wojskowego i cz?owieka. Wierz?, ?e Mietek (mam zaszczyt by? z nim na ty) zda go celuj?co, poniewa? jest facetem wyj?tkowym.

Moja kariera w armii trwa?a krótko. Przez cztery lata raz w tygodniu zak?ada?em mundur i mkn??em na ul. Piastowsk? do Studium Wojskowego UJ, by podczas porannego apelu krzykn??: Czo?em, panie majorze, pu?kowniku, zale?nie od tego, kto ów apel prowadzi?. Naszej kompanii szefowa? kapitan Pietras, go?? przytomny i ?wiadomy kompletnego bezsensu nauczania regulaminów obs?ugiwania zdezelowanego sprz?tu itp. Jego zatem jedynie to?samo?? ujawniam, bo zapisa? si? w pami?ci pozytywnie. Reszt? szar? i nazwisk wstydliwie przemilcz?. By?a to zbieranina pijaków i idiotów tak kuriozalna, ?e godna osobnego opracowania.

Kariery w Ludowym Wojsku Polskim, poparte cz?sto przebytym szlakiem bojowym od Lenino do Berlina, robili ludzie o inteligencji i zapachu buta, w którym chodzili. Ich rozumowanie przynosi?o przemy?lenia typu: ca?y tydzie? mo?esz nosi? d?ugie w?osy, ale we wtorek na szkolenie masz by? krótko ostrzy?ony. Tote? upycha?em pióra pod polowym nakryciem g?owy do momentu, gdy kiedy? pad?a komenda: Czapki zdejm! Stoj?cego za mn? dowódc? zatka?o, a po chwili milczenia wycharcza?: Niech ci? krew zaleje.

Na ?wiadków zaj?cia mog? powo?a? wybitnych polskich twórców i wykonawców. Byli w?ród nich Krzysztof Materna i Zbigniew Raj, wspó?za?o?yciel grupy Osjan Tomek Ho?uj, Jurek Horwath, pianista D?ambli, uznany w Szwecji kompozytor i aran?er oraz wielu innych. Poznany po latach gen. Bieniek zmieni? nabyte wcze?niej przekonanie, ?e mundur nosz? wy??cznie tumany. Ten wykszta?cony, inteligentny, dowcipny, w?adaj?cy ?wietnie angielskim oficer mo?e by? ozdob? ka?dego gremium. Trzymam kciuki za powodzenie jego s?u?by.




powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki