Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 22 lutego


Ostatnia niedziela karnawa?u, który przelecia? bez wydarze?. Odnosz? wra?enie, ?e tradycja szampa?skich szale?stw podtrzymywana jest coraz s?abiej. Nieliczne bale i rauty gromadz? tych samych ludzi, maj? podobny przebieg. To znaczy jad?o, napitek do spodu, par? pl?sów, taksówka do domu, nazajutrz kac i refleksja, po co? Czy tylko dlatego, ?e wypada, ?e pokazuj?c facjat? na publicznych pota?cówkach manifestujemy przynale?no?? do ?wiata ludzi, którzy si? licz?, ?e wci?? jeste?my w grze, ?e nie wypadli?my z obiegu? S?ysza?em, ?e w stolicy takie my?lenie powoduje prawdziw? histeri? i gor?czk?, paroksyzm niemal niepewno?ci - zaprosz?, nie zaprosz?, i??, nie i?? itd. Obejrza?em kilka zabaw z wysoko?ci estrady, umilaj?c czas wytwornej ci?bie i tylko w jednym przypadku zetkn??em si? z przemy?lan? organizacj?, profesjonalnym wodzirejem, urozmaiconym programem artystycznym i trze?w? (sic!) nad ranem publik?. W pozosta?ych przypadkach modli?em si? o jak najwcze?niejszy wyst?p, by nie mizdrzy? si? do pijanych niedobitków.

Za nami tak?e t?usty czwartek - dzie? ?asuchów i wielbicieli s?odkiej sma?eniny. Lubi? p?czki, jeszcze bardziej chrust czy inaczej faworki. Bawi mnie prasowy ranking tych pierwszych - za?apa?em si? na rzekomo najlepsze ze Starowi?lnej. Pozytywny werdykt potwierdzam. A ceni? je za to g?ównie, i? nie odbiegaj? smakiem od tych zapami?tanych z dzieci?stwa, normalnych, jak ka?e obyczaj - z ró?? w ?rodku i lukrem b?d? cukrem pudrem na wierzchu. Precz z dziwol?gami i pseudonowinkami! Won ze skórk? pomara?czow? na posypk?, wynocha z budyniem wewn?trz!

W Zakopanem odwil?owo, cho? trudno mówi? o odwil?y w ?wiadomo?ci i utartych nawykach. Mijam ustawione przy dojazdowej ulicy postaci trzymaj?ce w r?ku tabliczki oferuj?ce mieszkanie. I nie mog? nadziwi? si?, ?e w XXI stuleciu, w kurorcie o olimpijskich ambicjach proponuj? jako co? ekstra pokoje z ?azienkami. Dla wielu jeszcze zaspokajanie podstawowych potrzeb kojarzy si? z komfortem, luksusem, fanaberi? niemal. To tak, jakby facet wynajmuj?cy samochody chwali? si?, ?e jego pojazdy maj? ko?a lub kierownic?.

Pods?uchiwanie telefonicznych rozmów jest dzi? modn? metod? walki. Cel u?wi?ca ?rodki, zatem o aspektach etycznych takiej dzia?alno?ci trudno dyskutowa?. Przeczytany zapis s?ynnej ostrzegawczej rozmowy pos?a Jagie??y z powiatowym starost? wstrz?sn?? mn? z innego powodu. Otó?, dowodzi niezbicie, ?e wybrany w demokratyczny sposób parlamentarzysta, czyli kto?, od kogo zale?? nasze losy, jest pierwotniakiem znaj?cym kilka zaimków wskazuj?cych i próbuj?cym ten mizerny s?owniczek jako? sklei?. Nie wierz?, ?e kto? taki mo?e cokolwiek ciekawego zaproponowa?, cokolwiek po?ytecznego zdzia?a?. Modne w?ród hodowców gwarki maj? wi?cej do powiedzenia ni? niejeden polityk.

Niewiele lepiej w s?ownej szermierce wypad? radny Twaróg, ale te? pomys? zamkni?cia hipermarketów w niedziel? jest tak absurdalny, ?e jakakolwiek próba obrony owej niedorzeczno?ci musi brzmie? ?enuj?co.

To do?? charakterystyczny przejaw aktywno?ci - gdy nie wie si?, jak rozwi?za? prawdziwe problemy, rzuca si? tematy zast?pcze, jak wspomniany przed chwil? obyczajowo-religijno-gospodarczy lub rekreacyjny w stylu usuni?cia z B?o? spaceruj?cych ze swymi ulubie?cami psiarzy.

Krytyczny nastrój postanowi?em z?agodzi? filmem "Mój brat nied?wied?". P?dz? wi?c do kina, zanim kto? postanowi zdj?? ów budz?cy niepokój tytu?. Jak?e to - jaki? przesypiaj?cy pó? ?ycia futrzak bratem nas - dumnych i nieomylnych?




powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki