Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 4 kwietnia


Nigdy nie by?em w Irlandii. Nale?y wi?c Zielona Wyspa do nielicznych europejskich krajów, których nie odwiedzi?em. My?la?em cz?sto, by tam ruszy?, wsi?kn?? w gwarn? atmosfer? pubów, zanurzy? si? po uszy w znakomitych ciemnych piwach, za którymi przepadam. Jednego ju? z pewno?ci? nie do?wiadcz? - nie pow?cham tytoniowej chmury - nieod??cznego elementu wszelakiego wyszynku, tej mgie?ki spowijaj?cej szczelnie pogr??onych w rozmowie bywalców, zacieraj?cej kontury, tworz?cej atmosfer? senno?ci, spowolniaj?cej gesty, t?umi?cej s?owa. T?pienie palenia jest faktem, z którym mo?na si? nie zgadza?, stoi jednak za nim troska o zdrowie obywateli, o czysto?? powietrza itd. Szkoda jedynie, i? szlachetne intencje przynosz? coraz to nowe restrykcje i ograniczenia, poza jednym najwa?niejszym - zakazem produkowania papierosów. Tu na przeszkodzie stoj? miliardowe wp?ywy pot??nych koncernów, pa?stwowy monopol czerpi?cy z nikotynowego na?ogu krociowe zyski. Dbaj? wi?c o nas, ale nie do ko?ca.

Przygod? z dymkiem zaczyna?em na podwórku, gdzie ?wiczyli?my pierwsze zaci?gni?cia si? na dzikim winie. Uschni?te ?ody?ki tej ro?liny mia?y puste miejsce zamiast rdzenia, pozwala?y wi?c przep?ywa? powietrzu i ?arzy? podpalonej ko?cówce. Smak to mia?o jaki? zio?owo-lekarstwiany. Potem przysz?a kolej na podkradane doros?ym pojedynczych sztuk konsumowanych w piwnicy, w ca?kowitej konspiracji i poczuciu przynale?no?ci do grupy wtajemniczonych. Zapami?ta?em damskie i p?askie z tekturow? tutk? zamiast ustnika. Papierosy z filtrem nale?a?y do rzadko?ci, popluwali?my zatem drobinami tytoniu wpadaj?cymi do ust podczas zawzi?tych sztachni?? giewontami lub grunwaldami. Oficjalnie zacz??em kurzy? podczas studiów.

Bra? akademicka nagminnie u?ywa?a sportów (do dzi? zachodz? w g?ow?, kto wymy?li? t? nazw?). Kupowa?o si? wy??czenie pakowane po 10 sztuk, ho?duj?c powszechnemu przekonaniu, ?e s? lepsze od "dwudziestek". Przywi?zanie do wspomnianych fajek przerodzi?o si? nawet w pewien snobizm. Niemal manifestacyjnie odmawiali?my cz?stuj?cym lepszymi, zagranicznymi wyrobami, maj?c ich perfumowany aromat w pogardzie. Pó?niej jednak, wraz z nap?ywem gotówki, przekona?em si? do pachn?cych w charakterystyczny sposób, ameryka?skich wyrobów.

Nast?pnie nasta?a era mocarnych produktów francuskich zapieraj?cych dech w piersiach. Najwi?ksi kozacy dawali w p?uco kuba?skimi ligerosami, których piekieln? si?? rekompensowa?a nieco s?odka, robiona prawdopodobnie na bazie trzciny cukrowej, bibu?ka. Wiele lat temu rzuci?em palenie. Czasami przy wyj?tkowych okazjach si?gam po cygaro, czasami wi?ksza ilo?? wypitego alkoholu wywo?uje przyp?yw m?odzie?czej fanfaronady i podbieram uczestnikom libacji szlugi, by u?y? m?odzie?owego ?argonu. Czyni? to jednak rzadko, a chwile s?abo?ci nie powoduj? powrotu do dawnego nawyku. Nigdy zreszt? nie odda?em mu si? do ko?ca - nie zazna?em dominuj?cego uczucia g?odu nakazuj?cego nocne poszukiwania czy palenie na czczo. Wiem jednak, ?e takowy istnieje, tote? popielniczki w domu czekaj? gotowe, by s?u?y? palaczom. Pod moim dachem go?cie ?mi? bezkarnie - ?adnego wychodzenia na zewn?trz. A rano pachnie pewnie jak w irlandzkim pubie - przepraszam, dawnym irlandzkim pubie.

Z braku laku - czytaj nie maj?c okazji zwiedzi? Dublina - wybieram si? na ?wi?ta do Pragi. Tam te? maj? niez?e wyroby chmielowe, sporo malowniczych barów i knajp. I pewnie znajd? tak?, z której s?czy si? niebieskawy dymek, by nad We?taw? u?o?y? napis "Weso?ego Alleluja".



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki