Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 4 lipca


Grecy mistrzami Europy w pi?ce no?nej! Obstawia?em fina? Portugalia - Czechy, tymczasem rodacy ma??onki sprawili, ?e moje prognozy wzi??y w ?eb, ale rad bym zawsze prze?ywa? tylko takie niespodzianki. Kiedy na murawie w Lizbonie trwa? decyduj?cy pojedynek, ja - zagorza?y kibic, entuzjasta wszelkich sportowych zmaga?, bywalec stadionów... ?piewa?em. Los kaza? wyst?powa? na Scenie Przy Pompie, w tym uroczym zak?tku naszego miasta, ?ci?gaj?cym w letnie weekendy t?umy fanów.

Ko?czy?em ju? recital, gdy jeden z pracowników podszed? do estrady i pokaza? umówionym wcze?niej kodem strzelon? - jak si? pó?niej okaza?o - zwyci?sk? bramk?. Na ko?cówk? spotkania dobieg?em do gmachu Teatru S?owackiego i dzi?ki go?cinie dyrektora Orzechowskiego (s?siada notabene) zobaczy?em ostatnie minuty w jego gabinecie, w?ród konterfektów wybitnych aktorów, spogl?daj?cych ze ?cian na te nasze emocje. Dzi?ki ci Krzysiu!

Hellada oszala?a ze szcz??cia - Majka utworzy?a gor?c? komórkow? lini? ze swoim ch?opakiem, który relacjonowa? z Salonik przebieg nocnej fiesty.

Odnosz? wra?enie, ?e sukces dru?yn z dotychczasowej drugiej linii przewietrzy troch?, od?wie?y duszny futbolowy ?wiatek, gdzie grano wci?? tak samo, gdzie karty rozdawali wci?? W?osi, Niemcy, Francuzi. Inna sprawa, ?e tej dyscyplinie sportu potrzebny jest rodzaj liftingu przepisów s?dziowania, taktyki. Zbyt wiele bowiem jak na jeden turniej nieporozumie? i ewidentnych krzywdz?cych b??dów, zbyt wiele brutalno?ci i szarpaniny. Je?eli faul w polu karnym nie zawsze oznacza w efekcie rzut karny, to nale?y zastanowi? si? nad zasadno?ci? takiego paragrafu.

Utraci?em natomiast nadziej? na jakiekolwiek zmiany w rodzimym przekazie, w naszych s?u?bach sprawozdawczych. Jeste?my zdaje si? skazani na brednie niereformowalnych panów, przekonanych, ?e trzeba widza i s?uchacza zasypywa? nic nie znacz?cymi informacjami, wrzeszcze? wtedy, gdy nie ma powodu, przeszkadza? wszelkim próbom wyrobienia w?asnego pogl?du na wydarzenia. Nie wiem doprawdy, sk?d wzi??o si? przekonanie, ?e komentatorowi potrzebny jest do pomocy tzw. fachowiec, czyli pi?karz. On musi umie? kopa?, wcale za? nie musi umie? o tym kopaniu opowiada?. W przypadku Grzegorza Mielcarskiego taka prawda zadzia?a?a w 100 procentach. Jego be?kot, znaj?cych si? na rzeczy móg? jedynie ?mieszy?, laikom za? nie przynosi? ?adnego po?ytku. O panu Szpakowskim trudno pisa? cokolwiek, wróci? do ?ask i po okresie b?ogiej ciszy raczy nas histeryczn? paplanin?, jakby chcia? nadrobi? stracony czas. Sygnalizowa?em ju? kiedy? okropn? pseudofachow? manier?, która wyrzuci?a z ojczystego j?zyka takie s?owa, jak podanie czy zagranie. Teraz zawodnik zgrywa lub dogrywa, bez alternatywy dla owych lingwistycznych dziwol?gów. Lito?ci!

I jeszcze jedna refleksja. Cztery najlepsze zespo?y naszego kontynentu reprezentuj? ma?e kraje. Trudno liczebno?? Czechów, Holendrów, Greków czy Portugalczyków porówna? z ci?b? nadwi?la?sk?. Jak daleko natomiast nam uciekli. Jak przerastaj? nas kunsztem, organizacj?, polotem, dyscyplin?. Powie kto?, ?e to kwestia obiektów, szkolenia m?odzie?y - zgoda. Jednak dla mnie to tak?e dowód pewnego spo?ecznego porz?dku, spokoju, pewnej og?ady i klasy, czyli cech, które decyduj? o byciu Europejczykami.

Nasze polityczne bagno wci?ga w sw? smrodliw? topiel wszystkie przejawy egzystencji. Je?li ba?agan, korupcja, przepychanka, chamstwo dotycz? rz?du czy Sejmu, to przenikn??y tak?e do sportu. Nie licz? zatem na szybk? sanacj? tej dziedziny. Chocia?, jak ka?dy jej mi?o?nik, ju? teraz niecierpliwie czekam na olimpiad?.

A na razie lec? do Grecji. Rozstaj? si? z Pa?stwem na miesi?c z nadziej?, ?e zastan? tam cho? jedn? pe?n? butelk? wina. Oni jeszcze d?ugo b?d? ?wi?towa? sukces swoich dzielnych ch?opców.




powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki