Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 8 sierpnia


Grecy prze?ywaj? swoje ?wiatowe pi?? minut. Najpierw pi?karze zdobywaj? nieoczekiwanie mistrzostwo kontynentu, wywo?uj?c fal? niebywa?ego zupe?nie entuzjazmu, lawin? zachwytów 10-milionowej spo?eczno?ci, która pokaza?a wszystkim, ile jest warta. Jeszcze tydzie? po portugalskiej wiktorii popularna tutejsza gwiazda piosenki przeprasza?a widzów za zachrypni?ty od wielodniowego krzyku g?os - przecie? dopingowanie bohaterów w krótkich majtkach by?o spraw? najwa?niejsz?.

A teraz czekaj? na sukcesy olimpijskie. Media ?yj? igrzyskami - przez ca?y lipiec pa?stwowa telewizja nadaje codziennie kilkugodzinne wspomnienia z poprzednich. Program "Od Moskwy do Sydney" przypomina dotychczasowe sukcesy reprezentantów Hellady - fachowcy nie ustaj? w sporach i dywagacjach na temat ilo?ci medali mo?liwych do zebrania w tym roku. Ogromne reklamowe spoty z najlepszymi, maj?cymi teoretycznie najwi?ksze szanse, widzi si? na ka?dym kroku.

Wsz?dzie te?, od stolicy po najmniejsz? mie?cin?, spotykam sklepy z pami?tkami i gad?etami olimpijskimi - drogimi, niestety, w sposób dla mnie niezrozumia?y. Breloczek z emaliowanym emblematem 20 euro, bawe?niana koszulka z pi?cioma kó?kami 26 euro itd. Jeden z tytu?ów prasowych, jaki ukaza? si? po przybyciu pierwszych ekip sportowych, brzmia?: "Z?oty medal w dro?y?nie". Opinie bowiem s? zgodne - ceny zwariowa?y. Hoteli, pensjonatów, ?ywno?ci, us?ug, komunikacji.

Efekt takiego stanu rzeczy jest dla Grecji brzemienny w skutki, kraj traci popularno??, bo tury?ci wybieraj? ta?sz? ofert? Turków, Egipcjan czy Tunezyjczyków. W miejscach, w których mieszkam latem od dawna, pierwszy raz wyra?nie wida? pustki, w szczycie sezonu w modnych k?pieliskach, g?ównie na wyspach, wolny pokój znajdziesz bez trudu. Pustoszej? restauracje i tawerny, bo miejscowych po prostu nie sta? na tradycyjne rodzinne biesiadowanie. Ju? teraz w radosnym zgie?ku olimpijskim s?ycha? g?osy obawy o przysz?o??, gdy pojawi? si? skutki ogromnego wysi?ku organizacyjnego i finansowego, jaki umo?liwi? szlachetne zmagania na stadionach, p?ywalniach, torach, arenach itp.

Te ostatnie, rzecz jasna, zostan?. Podobnie jak budowane b?yskawicznie drogi czy imponuj?ce ate?skie metro. Inna rzecz, ?e niektóre jego odcinki zostan? poddane wielomiesi?cznemu remontowi, gdy tylko go?cie wyjad? do domów, taki sam los czeka niektóre odcinki jezdni. Po?piech nie jest sprzymierze?cem jako?ci, a wy?cig z czasem wida? na ka?dym kroku.

Mam pewno?? nieomal, ?e ambitni Grecy zd???, ?e podejm? wszystkich w sposób zadowalaj?cy, ?e otwarcie igrzysk b?dzie niepowtarzalnym wydarzeniem - z przecieków od znajomych, którzy bior? udzia? w próbach owej uroczysto?ci, wynika prawdziwa rewelacja. Widzia?em miasteczko prasowe, niezwykle malowniczo usytuowany kompleks domków - ju? zazdroszcz? ?urnalistom warunków do pracy i mieszkania.

Pojawi? si? problem z biletami - otó? g?adko sprzedano je na inauguracj?, na wi?kszo?? fina?ów, nie sz?y jednak na wiele egzotycznych konkurencji. Naród Teodorakisa nie nale?y do usportowionych. Kibicuje do szale?stwa pi?ce no?nej, koszykówce, ci??arom, czyli tym dyscyplinom, w których mo?e odnie?? sukcesy. Gorzej ze strzelaniem, szermierk?, hippik?, boksem, zapasami.

Poza tym - to ju? moja osobista refleksja - po raz drugi po wojnie olimpiad? organizuje tak ma?y, je?li chodzi o populacj?, kraj. Pierwszym by?a w 1952 roku Finlandia. ?atwo przecie? napcha? widowni? w zasobnych w mieszka?ców W?oszech, Japonii, Niemczech, Korei, Hiszpanii czy USA.

Nad Akropolem kr??? ?mig?owce i sterowce, z których wyspecjalizowane s?u?by ogl?daj? ogarni?te gor?czk? miasto. Kiedy wystartowa?em do kraju, us?ysza?em komunikat, ?e ze wzgl?du na olimpijskie bezpiecze?stwo pozostaniemy na swoich miejscach przez pierwsze pó? godziny lotu z zapi?tymi oczywi?cie pasami. Jak wyt?umaczy? to ate?skiemu taksówkarzowi, który gdy chcia?em u?y? owego zabezpieczenia, wstrzyma? mnie gestem i powiedzia?: - Nie potrzeba. Po czym ruszy? w zat?oczon? ulic? z lew? r?k? za oknem. Trzyma? w niej papierosa, ale czasem tak?e pokazywa?, ?e skr?ca w tym w?a?nie kierunku.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki