Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 5 wrze?nia


Mój pierwszy szkolny dzwonek zabrzmia? prawie pó? wieku temu. To nie by?o ?adne elektryczne urz?dzenie wisz?ce na ?cianie korytarza, to by? pot??ny kielich z mosi?dzu na grubym drewnianym trzonku, którym energicznie potrz?sa? tercjan, bo tak mówili?my na wo?nego. Ten dobry duch podstawówki nr 7 przy ul. Szlak zna? ponure gmaszysko od piwnic, gdzie mie?ci?y si? prymitywne pracownie, a? po strych. Prowadzi? na parterze budynku male?ki sklepik z kanapkami i jakimi? s?odyczami - w pami?ci przechowa?em smak pischingera.

Jednak jedzenie, skromne jak czasy, które wtedy mieli?my za oknami, nosi?em w ?niadaniówce, czyli tekturowym pude?ku zamykanym na zatrzask z paskiem, by mog?o wisie? na ramieniu. Na plecach tornister z elementarzem i drewnianym piórnikiem, gdzie by?y o?ówki, temperówka, gumka, obsadka ze stalówk?. O d?ugopisach jeszcze wtedy nie wiedzieli?my prawie nic, pióro wieczne by?o zabronione, bo wypacza?o charakter pisma, skrobali?my wi?c mozolnie w 16-kartkowych zeszytach, u?ywaj?c bibu?y do suszenia tych gryzmo?ów. Atrament plami? paluchy i ubrania, wielu zabiera?o do domu ka?amarze tkwi?ce w specjalnych otworach ?awek, by ustrzec si? przed dowcipnisiami rzucaj?cymi do inkaustu ró?ne ?mieci, paprochy czy owady. Nigdy tego nie robi?em, wola?em czy?ci? stalówk? ni? nosi? dodatkowy k?opotliwy baga?.

Nie d?wiga?em tak?e worka z pantoflami - pod?ogi w mojej budzie zapuszczone by?y olejem, nie l?ni?y wi?c sterylnie, ale pozwala?y chodzi? w obuwiu noszonym na zewn?trz. Jedyn? szatni? stanowi? d?ugi wieszak na ko?cu klasy, gdzie ciep?a odzie? czeka?a na koniec zaj?? znacznie bardziej cierpliwa ni? jej w?a?ciciele.

Byli?my 40-osobow? gromad? rozwrzeszczanych szczeniaków. Opanowanie takiej czeredy wymaga?o nie lada umiej?tno?ci. Jak udawa?o si? to naszym nauczycielom? Nie wiem. Stosowali ró?ne metody. Nie?yj?ca, niestety, pierwsza wychowawczyni pani Jadwiga Nowakowa tonowa?a nasze szale?stwo anielsk? dobroci?, ksi?dz katecheta szarpa? za w?osy, i to w sposób niezwykle perfidny. ?apa? zr?cznie króciute?k? k?pk? tu? nad uchem i podnosi? delikwenta z ?awy, popieraj?c bolesn? kar? odpowiedni? reprymend?.

Cudowna polonistka pani Bogu?ska kaza?a wystawia? ?ap? i wali?a w ni? linijk?. Najsro?ej traktowa? sztubackie przewinienia rusycysta pan Oki?czyc. Nosi? w teczce gumow? cienk? rurk?, któr? ok?ada? nasze po?ladki. To by? w?a?ciwie jeden raz - cios, raczej smagni?cie, po którym ty?ek bola? jak dotkni?ty ogniem. Wszystkie te sankcje przyjmowali?my niby co? zupe?nie oczywistego, zahartowani w nieustaj?cych przepychankach, bitkach wszelakich, rozróbach.

Stanowili?my solidarny m?ski kolektyw (opisywana szko?a nie prowadzi?a koedukacji), w którym sprawiedliwo?? wymierzano w sposób mo?e ma?o wyszukany, ale zrozumia?y, bez zaciek?o?ci, z poszanowaniem s?abszych. W mojej szkole nie by?o komputerów. Nie korzystali?my z Internetu, wideo, DVD. Uczyli?my si? z tych samych od lat podr?czników, zaopatrywali w prymitywne przybory w sklepie Matuli przy ul. Krowoderskiej. Wytchnieniem od nauki by?o kopanie pi?ki b?d? "zo?ki", wspólne (dzi? nie do pomy?lenia) kibiców Wis?y i Cracovii chodzenie na mecze, sporadyczne i niezwykle od?wi?tne wizyty w kinie.

W mojej szkole nie by?o te? narkotyków ani osi?ków odbieraj?cych innym kieszonkowe b?d? konfiskuj?cych telefony. W mojej szkole nikt nie s?ysza? o dysleksji, nie pami?tam alergików, nie przypominam sobie wymiotuj?cych ze strachu przed z?? ocen?, wpadaj?cych w ci??k? depresj?, uciekaj?cych w bulimi? b?d? anoreksj?. Naiwna, stara jak ?wiat piosenka przyswojona na lekcji ?piewu g?osi?a:

Gdy dzwoneczek si? odezwie
Biegniemy do szkó?ki
By si? uczy? jak nale?y
Pracowa? jak pszczó?ki
Dana moja dana, ukochana szko?o
Pi?knie ci? witamy, bo nam tu weso?o.

Tak, w mojej starej szkole by?o bezpiecznie i weso?o.

A pó?niej w ten niewinny, dzieci?cy, psotny ?wiat wkroczy?a doros?a przemoc, dla której nie ma spraw ?wi?tych. W Osetii zastrzelono i spalono setki dzieci, w ich - jedynie ich przybytku. Rozdeptano zeszyty zapisane pierwszymi literami. Jak z tych liter u?o?y? kiedy? s?owa - moja szko?a?



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki