Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 3 pa?dziernika


"?wi?ta wojna"! - krzycza?y nag?ówki sportowych kolumn. "Odwieczni rywale", "Wielka batalia", "Chwila prawdy" - spece od tytu?ów dawali upust fantazji i pomys?owo?ci. Tymczasem derby Krakowa, na które czekali?my 20 lat, by?y w efekcie zupe?nie ?rednim meczem zako?czonym bezbramkowym remisem. Potwierdzi?y racj? porzekad?a, ?e z du?ej chmury ma?y deszcz i moj? prywatn? tez?, i? media kreuj? tak? rzeczywisto??, jak? chcia?yby widzie?, a nie tak?, jaka w istocie nas otacza. W tej pierwszej roi si? od bzdur, nieporozumie?.

A prawda jest bolesna i pozbawiona kolorów. Polski futbol przypomina wydmuszk?. Z wierzchu pozory przynale?no?ci do grona najlepszych, bo wysokie zarobki, luksusowe samochody gwiazdorów murawy, pi?kne panienki, fiku?ne fryzury, egzotyczne podró?e, pierwsze strony gazet, popularne programy telewizyjne. Ca?a ta lukrowana, pe?na blichtru sfera ?ycia nie ma ?adnego zwi?zku z sednem sprawy, czyli rzeteln?, ci??k?, odpowiedzialn? robot?. Zawodowy pi?karz to facet, który od pierwszego do ostatniego gwizdka arbitra jest w pracy. Nasi zachowuj? si? tak, jakby wci?? byli na treningu, a przerwy w grze wykorzystuj?, by wyk?óca? si? z s?dziami, krytykuj?c ka?d? ich decyzj?.

Cierpimy na chorobliwy deficyt profesjonalizmu. Mam ju? serdecznie dosy? nieustaj?cych doniesie? o braku motywacji, tremie przed wa?nymi zawodami, niemo?no?ci osi?gni?cia odpowiedniej koncentracji, tych t?umów psychologów, nianiek, opiekunów doradzaj?cych, g?aszcz?cych, zmieniaj?cych niemal pieluchy zdrowym, doros?ym m??czyznom. Nie obchodzi mnie p?yta, przy której wypoczywa jeden b?d? drugi grajek, je?li pó?niej pata?aszy w ?enuj?cy sposób.

Pisz? te s?owa z prawdziwym ?alem. Nie szafuj? nazwiskami, nie analizuj? ?adnych konkretnych sytuacji, próbuj? zasygnalizowa? jedynie zjawisko, które funkcjonuje w ca?ym krajowym, kopanym biznesie. Czy kiedykolwiek pokonamy mentaln? barier? amatorstwa? To tak, jakby zapyta?: a czy kiedy? zbudujemy drogi z prawdziwego zdarzenia, czy doczekamy si? w?a?ciwie funkcjonuj?cej s?u?by zdrowia, pr??nego s?downictwa, budz?cej nadziej? o?wiaty?

Fanatyk klubowych barw obrzucaj?cy przeciwników obelgami w stylu "?yd" czy "peda?", budzi zrozumia?? pogard? i obrzydzenie, ale przecie? identycznych epitetów u?ywa w tym kraju kap?an, parlamentarzysta, biznesmen.

?eby odpocz?? od zgie?ku trybun, rozmaitych spekulacji i docieka?, przenios?em si? do Krynicy. Uczyni?em to za? za pomoc? filmu "Mój Nikifor". W t? urokliw? ballad? o samotno?ci, przyja?ni, bogactwie ludzkiej duszy wsi?ka si? powoli, smakuje jak kieliszek domowej nalewki, gdy zima za oknami. O tytu?owej roli Krystyny Feldman napisano ju? wiele, ale przecie? jest tu sporo ?wietnego rzemios?a, a Roman Gancarczyk zas?uguje na najwy?sze uznanie. I chocia? w tle szarobura gomu?kowska codzienno??, to przecie? radio stolica nadaje stare przeboje, tak mocno wryte w pami??.

Zupe?nie przypadkowo zobaczy?em reporta? o rodakach szukaj?cych szcz??cia w Wielkiej Brytanii. Nasza sk?onno??, ba, konieczno?? zarobkowego emigrowania, to ju? wielowiekowa tradycja. Tote? nie dziwi owa pionierska odwaga, ów pozbawiony racjonalnych przes?anek tupet, przekonanie, ?e bez kontaktów, j?zyka, kwalifikacji jako? b?dzie, co? si? za?atwi, wyjdzie na swoje. Przera?a natomiast rzadki u innych nacji brak solidarno?ci, poparcia dla swoich, sentymentu dla posiadaczy tego samego, b?d? co b?d?, paszportu. Przypadki naci?gania, okradania, stosowania przemocy wobec bezradnych i zagubionych ?ó?todziobów na obcej ziemi, budz? groz?. Je?li dobrodziejem gastarbeitera znad Wis?y jest pr?dzej Hindus ni? ustawiony i zamo?ny ziomek, to trudno my?le? z dum? o potomkach Piastów i Jagiellonów. Na w?asnej skórze odczu?em kiedy? skutki takich zachowa?, gdy zorganizowane przez jednego Polaka w Niemczech koncerty inny pieczo?owicie odwo?ywa?.

Andrzejowi Zieli?skiemu, który sko?czy? 60 lat, ?ycz? zdrowia i pomy?lno?ci. Drogi Imienniku, dzi?ki ci za piosenki. Bez "Prze?licznej wiolonczelistki", "Medytacji wiejskiego listonosza", bez "Ca?ej w skowronkach" i wielu innych, mój i nie tylko mój ?wiat by?by gorszy.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki