Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 26 grudnia


Nigdy nie wierzy?em meteorologom. Do prognoz podchodz? z rezerw? i g??bokim przekonaniem, ?e matka natura jest absolutnie nieobliczalna, nieprzewidywalna, niepoj?ta. Bli?sze mi wci?? ludowe przepowiednie oparte na wieloletnich obserwacjach i do?wiadczeniach. Ale pierwszy raz chyba w moim ?yciorysie, pewna jak dwa razy dwa, wbita w pami?? niepodwa?alna koniunkcja Barbary i Bo?ego Narodzenia zupe?nie si? nie sprawdzi?a. ?wi?ta przynios?y ca?kowit? wiosn? - ani one po wodzie, ani po lodzie - ogród wygl?da kwietniowo i jedynie lampki, którymi odzia?em dwie korea?skie jod?y, przypominaj?, ?e kolejny rok dobiega ko?ca.

Dekoracja mieszka? i okolicy zaczyna nabiera? rozp?du, staje si? coraz bogatsza, migotliwa, fajerwerkowa niemal. Na bazarach produkowane w dalekiej Azji gad?ety id? jak woda, a nieustanny zbyt gwarantuje fatalna jako?? tych urz?dze?. Mo?na ich bowiem u?y? tylko raz, cho? i to nie zawsze si? udaje. Pierwsze dwa sznury, wedle zapewnie? handlarza przystosowane do instalacji na zewn?trz, przesta?y funkcjonowa? tu? po mozolnym ich za?o?eniu, po walce z opornymi ga??ziami, po przedzieraniu si? przez jakowe? kolczaste krzewy. Zdar?em je i bez?adn? pl?tanin? plastikowych kabelków wych?osta?em trawnik, z?orzecz?c okrutnie. Kolejne zab?ys?y prawid?owo.

Tu? przed ?wi?tami zaliczy?em jeszcze objazd naszych ziem zachodnich. By?y wi?c ?ary oraz ?aga?, w którym urodzi?a si? moja druga, pono? lepsza, po?owa. Greckich uchod?ców politycznych przygarni?tych przez komunistyczne w?adze przerzucano z miejsca na miejsce. Wpierw wyl?dowali pod ?wie?o ustanowion? granic? z Niemcami, pó?niej cz??? z nich upchni?to w Bieszczadach, gdzie po s?ynnej stalinowskiej akcji "Wis?a", polegaj?cej na wysiedleniu ?emków, czeka?y na przybyszów z Hellady ciep?e jeszcze drewniane cha?upy. Ile? w tym prozaicznym stwierdzeniu ?ez, dramatów, prywatnych tragedii. Czas zabli?nia rany, ale pami?ci nie resetuje, jakby powiedzia? jaki? komputerowy fan.

Przy okazji wspomnianych w?drówek odwiedzam pierwszy raz w ?yciu Gór? ?w. Anny. Miejsce znane ze ?l?skich powsta?, tak?e wa?ny o?rodek kultu. Franciszka?ski klasztor i bazylika usytuowane niezwykle malowniczo ?ci?gaj? t?umy pielgrzymów, a ?redniowieczna figura patronki ?wi?tyni czyni pono? cuda, lecz?c i uzdrawiaj?c. Wedle Ewangelii, bodaj ?w. Jakuba, ?w. Anna to nikt inny tylko matka Matki Boskiej, czyli babcia Chrystusa. W kraju niew?tpliwego kultu Maryjnego taka koneksja musi budzi? specjalny szacunek i wzgl?d. Natomiast Dom Pielgrzyma, gdzie nocujemy, to godny polecenia hotel z przemi?? obs?ug? i fantastycznym jedzeniem, na dodatek tanim jak barszcz. Wystarczy powiedzie?, ?e obfity posi?ek kosztuje tu 7 z?, by wywo?a? grymas niedowierzania. A tak jest w istocie.

W?ród mnóstwa sensacyjnych doniesie?, w g?szczu afer, w nawa?nicy przest?pstw - to wzbudzi?o moje szczególne zainteresowanie, bo przecie? koszula bli?sza cia?u, a wielokrotnie wspominane przeze mnie liceum takim przyodziewkiem by?o, jest i b?dzie. Protestuj? wi?c jako absolwent "Sobka" przeciw robieniu z?ej atmosfery wokó? mojej rzymskiej "dwójki". Szko?a to minispo?eczno??. Ten organizm tworz? m?odzi ludzie z ró?nych ?rodowisk i rodzin, ludzie o ró?nych pogl?dach i temperamentach. Jak ?wiat ?wiatem, narwany m?okos robi czasem rzecz nagann?, haniebn?, g?upi?. Pami?tam, ?e w czasach mojej tam edukacji który? z kolesiów postrzeli? z wiatrówki konia zaprz?gni?tego do furmanki parkuj?cej przed budynkiem. Sko?czy?o si? na w?a?ciwych sankcjach karnych, ale oby?o bez prasowej zadymy.

Teraz pchni?cie no?em obros?o natychmiast medialn? fam?, zdj?cia plamy krwi na chodniku z odpowiednio nad?tym komentarzem postawi? zas?u?on? placówk? pod pr?gierzem publicznej opinii i zdegraduj? natychmiast wieloletni dorobek, renom?, rang?. Nie broni? bandziora, ale takowy mo?e pojawi? si? wsz?dzie. Broni? natomiast II LO im. Jana III Sobieskiego przed podejrzeniami, ?e jest wyl?garni? czy przechowalni? ciemnych typów. Bo to dobra szko?a. Moja kochana buda.




powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki