Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 30 listopada


Chyba jestem facetem starej daty. Tu nie chodzi o wiek - 50 na karku jest
dla wielu pestk?. Tu chodzi o ca?kowit? awersj? do wszystkiego, co nowoczesne i pono? u?atwiaj?ce ?ycie. Wi?c nie przekonam si? do komputerów i nie naucz? pisa? na klawiaturze, by potem wydrukowa? tekst lub od razu faksem przes?a? go do redakcji. Wi?c jestem skazany na czytanie swoich zapisków przez telefon, wi?c ponosz? z tego tytu?u konsekwencje przej?zycze?. W ostatnim "Dzienniczku" nazwisko Radniecki zosta?o zamienione na Radniewski. W?a?ciciela przepraszam, nie zadba?em pewnie o to, by przeliterowa?, a czytane przez telefon s?owo mo?e zabrzmie? ró?nie. Zreszt? Panie, które - jak to si? ?adnie mówi - "odbieraj?" teksty (odbieranie porodu), s? f?ntastyczne, szybkie, mi?e i cierpliwe, i to moje czytanie znosz? z pogod?.

W Dworku Bia?opr?dnickim, którym wspomniany Radniecki dowodzi, prze?y?em kilka uroczych chwil. Koncert Janka Jarczyka by? po prostu pi?kny, muzyka taka, jak? lubi?. Jarczyk zdoby? gruntowne wykszta?cenie muzyczne, jest pianist?, ale tak?e puzonist?, chocia? chyba tego instrumentu ju? nie u?ywa, jest kompozytorem i aran?erem, jazzmanem, wyk?adowc? za Oceanem, gdzie przeniós? si? wiele lat temu. W Polsce zasila? kiedy? znany zespó? Cha?turnik, dyrygowany przez Jana Ptaszyna - Wróblewskiego. Da? wi?c jazzowy koncert, na który sk?ada?y si? wy??cznie jego kompozycje i zagra? razem z Andrzejem Cudzichem - kontrabas i niejakim Stefa?skim na b?bnach. Niejaki Stefa?ski - drobny go?? w okularach - pozostanie zawsze w mojej pami?ci jako kolega z wojska, bo tak si? sk?ada, ?e filologowie, czyli ci, do których nale?y ni?ej podpisany, mieli zaj?cia wojskowe razem z artystami, czyli studentami sztuk pi?knych i Stefa?ski przez krótk? chwil? biega? na ul. Piastowsk?, ?eby raz w tygodniu "wali? do dacha", czyli po prostu oddawa? honory salutuj?c.
Nie zapomn?, jak Tomek Ho?uj - gra? kiedy? w zespole Ossian, a dzisiaj mieszka w Szwecji - przyszed? na zaj?cia w pe?nym mundurze, tylko ?e na mundur na?o?y? normalny cywilny, lodenowy p?aszcz, bo ten sukienny zielony, wojskowy, po prostu... zgubi?. Frontowy ?o?nierz, nie?yj?cy ju? mjr Proniewicz, zrobi? si? fioletowy na twarzy, gdy zobaczy? t? karykatur? armii i wydoby? z siebie jedno tylko sformu?owanie: "niech ci? krew zaleje". A potem to ju? by?a tylko wojna.

Ale zagada?em si?, a tu trzeba o koncercie s?ów par? skrobn??. By? pi?kny - muzycy wy?mienici, kompozycje Jarczyka liryczne i nabrzmia?e nutami, które kocham. Mog? tego zawsze s?ucha?, tak jak mog? zawsze s?ucha? koncertu Keitha Jarretta zagranego w Kolonii przed wielu laty. Artysta pokaza? tam, do czego s?u?y fortepian w sposób fascynuj?cy. To si? musi mie? w ta?mo, lub p?ytotece,

W sobot? gramy w Casino Poland na andrzejkowej zabawie. Pod czujnym i przyjaznym spojrzeniem Moniki Lers która wszystko ogarnia i trzyma w ryzach, odbywa si? tutaj impreza ??cz?ca zgubny pono? hazard z rozrywk?. Jest dobre jedzenie, jest picie, s? go?cie przeró?ni - pojawia si? Krzysiek Materna (notabene te? "wojskowy" kolega), bawimy si? wspaniale i troch? gramy, chocia? dla mnie te wszystkie automaty i sto?y s? wyzwaniem daremnym, bo ?y?ki opisanej cudnie przez Dostojewskiego nie mam i nie grozi mi zastawianie ubrania. By? te? mój imiennik Mleczko i raczy? si? p?ynami maj?cymi niewiele wspólnego z nabia?em, nie by?o paru innych. Wszystkim nale??cym do andrzejkowej rodziny ?ycz? zdrowia i szcz??cia.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki