Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 17 kwietnia


Cibora papirusowa. Popularnie papirus. Ro?nie w Egipcie, gdzie by? darzony czci?, podobnie jak lotos. Na starych egipskich rycinach kwiaty obu ro?lin pojawiaj? si? bardzo cz?sto, tworz?c pi?kn? opraw? dla mitycznych scen. ?odyga papirusu ma przekrój w kszta?cie trójk?ta, zyskuj?c dzi?ki temu dodatkowe mistyczne i kultowe konotacje. Jej wn?trze jest kremowo-szar? mas?, która po rozwa?kowaniu daje cienkie, elastyczne paski, szeroko?ci mniej wi?cej 2 cm. Uk?adane blisko siebie w rodzaj kratownicy, tworz? g?adk? powierzchni? gotow? do zapisania lub zamalowania, doskonale spr??yst?, pozwalaj?c? zwija? si? w rulon bez ?adnego uszczerbku, odporn? na wilgo? i czas.

Zwiedzamy galeri?, w której ?ciany zawieszono przeró?nymi obrazkami sporz?dzonymi na takim w?a?nie pod?o?u. Niektóre mocno kiczowate, ale wiele prawdziwie pi?knych, pomys?owych. Mo?na je kupowa? ju? od kilkunastu dolarów wzwy?. Uliczni handlarze oferuj? podobne, ale uwaga - to podróby, wykonane z li?ci bananowców, ich ?ywot potrwa zaledwie par? chwil.

Wyprawa do Luksoru i Karnaku - to ju? powa?ne spotkanie z wielowiekow? histori?. Jedziemy zielon? dolin? Nilu. Ta niewielka cz?stka terytorium ogromnego przecie? kraju stanowi jego spichlerz. Bezcenna woda pozwala wegetowa? plonom i ?y? rolnikom. A mo?e odwrotnie - wsz?dobylska, widoczna na ka?dym kroku bieda skazuje na wegetacj? w?a?nie wielodzietne rodziny, w zlepionych byle jak z ceg?y i rzecznego mu?u chatach cz?sto pozbawionych dachu albo przykrytych jakim? prowizorycznym dziwol?giem. Inna rzecz, ?e deszcz nie pada? pono? w tym rejonie od siedmiu lat.

W obej?ciach ptactwo domowe, kozy, tak?e wielb??dy. Omotane chustami kobiety krz?taj? si? ?wawo, natomiast wielu m??czyzn siedzi po prostu na glebie - gaw?dz? i pal? szisz?. To fajka wodna popularna niezmiernie, dost?pna wsz?dzie. W eleganckich miejscach ka?dy uczestnik tytoniowego rytua?u otrzymuje w?asny wymienny ustnik, ale przecie? wspólne zaci?ganie si? jedn? ko?cówk? nie nale?y do rzadko?ci. Turystom serwuj? jakie? zapachowe dodatki, zatem inhalujemy si? jab?kowym aromatem. Nasi rodacy pono? ulepszyli ca?? zabaw?. Otó? do pojemnika z wod? ch?odz?c? dym dolewaj? spirytus. W ten sposób wykurzenie fai mo?e obali? kilku t?gich amatorów niewinnego papieroska.

W Egipcie nie ma emerytur. Starcy przechodz? na utrzymanie w?asnych dzieci, które ów obowi?zek wykonuj? bez szemrania, zgodnie z islamskimi nakazami. Nie ma tutaj domów dla matuzalemów. Tych ostatnich notabene tak?e brak - ?rednia wieku kszta?tuje si? w okolicach 65 lat.

Nil na wysoko?ci Luksoru ma szeroko?? Wis?y w okolicach Warszawy. Toczy burozielonkawe wody, po których uwijaj? si? ?ódki rybaków, motorówki, stateczki wo??ce turystów, tak?e wi?ksze jednostki, transportuj?ce rozmaite towary. ?wi?tyni? Amona w Karnaku budowano 1300 lat. Jednak efekt, czy te? jego pozosta?o?ci, zapieraj? dech w piersiach. Na ogromnym obszarze mnóstwo doskonale zachowanych kolumnad, postumentów, pos?gów, obelisków, dos?ownie przyt?aczaj?cych swoim ogromem.

Nie posiadam cz?stej u architektów wyobra?ni przestrzennej, pozwalaj?cej rekonstruowa? w wyobra?ni ca?o?? na podstawie resztek, jakie przetrwa?y. Tutaj jednak maestria staro?ytnych budowniczych pozwala dos?ownie widzie? dawny ogrom i przepych. Nie darmo uwa?aj?, ?e to miejsce przebija nawet s?ynne piramidy.

Wycieczka terenówkami do bedui?skiej wioski na pustyni umo?liwia obserwowanie fatamorgany. Rzeczywi?cie na horyzoncie wyra?nie dostrzegamy lustro wody, której przecie? w rzeczywisto?ci brak. Za to koczownicy s? realni - ubodzy, niepi?mienni i niereformowalni. Próby czynione przez prezydenta Mubaraka, by ich osadzi? i zbli?y? do cywilizacji spali?y na panewce. Chc? egzystowa? w?asnym rytmem, a w zasadzie rytmem przyrody. Pozbawieni elektryczno?ci, szkó?, lekarzy, zachowali w?asn? odr?bno?? i co?, co wywo?uje swoist? refleksj?. ?e prawdziwa wolno?? to zerowy stan posiadania, absolutne poddanie losowi, zgoda i symbioza z otoczeniem. Za? to ostatnie to ska?a, piasek, pal?ce s?o?ce za dnia i usiane niewiarygodn? ilo?ci? gwiazd nocne niebo.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki