Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 19 czerwca


Parada goni parad?. Paradna to zaiste sytuacja, tak paradowa?, odpowiadaj?c jedn? manifestacj? na drug?, bior?c odwet za defilad? za pomoc? innej defilady. Jednak demokratyczna konstytucja gwarantuje wolno?? zgromadze? i takowe niczyjego sprzeciwu wywo?ywa? nie powinny. Niestety, w ciemnogrodzie sprzyja si? tzw. normom - wszelkie odst?pstwa od nich traktuj?c wrogo, nieufnie, podejrzliwie.

Nie pojmuj? doprawdy, sk?d w spo?ecze?stwie katolickim, deklaruj?cym powszechne niemal praktyki religijne, szczyc?cym si? podatno?ci? na nauki rodaka papie?a - sk?d w nim tyle nienawi?ci, zaciek?o?ci, braku zrozumienia dla bli?nich, których jedyn? skaz? jest inno?? pogl?dów, zachowa?, preferencji. Pochód homoseksualistów toleruj? nie dlatego, ?e ich popieram, ale dlatego, ?e b?d?c ?wiadomym obywatelem tego kraju, musz? respektowa? wyznaczone przepisami zasady mi?dzyludzkiego wspó??ycia.

Je?li pod has?ami wspólnych pomys?ów na egzystencj? gromadz? si? harcerze, ekolodzy, wegetarianie, punkrockowcy, otyli, fascynaci starych samochodów, to czemu, do jasnej cholery, zabrania? tego gejom i lesbijkom, lub raczej lesbijkom i gejom, bo tak? kolejno?? nakazuje zwyczajowa kurtuazja. Obserwowa?em ich warszawski spacer i nie mog?em oprze? si? wra?eniu, ?e widz? u?miechni?te inteligentne twarze, ?e s?ysz? frazy: "Jeste?cie naszymi bra?mi, kochamy was", ?e ca?e to "zboczone" towarzystwo jest radosne i przyjazne.

Przeciwnicy za? wspomnianej fety, którzy chc? mnie uczy? moralno?ci, ci modelowi rodacy, to wytatuowani ?ysole z zaci?ni?t? pi??ci?, kamieniem, kijem bejsbolowym i okrzykiem: "J...? peda?a, ?yda - Polska dla Polaków". To, co teraz napisz?, nie przysporzy mi pewnie fanów, ale nie umiem inaczej. Otó?, gdyby kiedy? grozi?a mi dyktatura tych normalnych b?d? rz?dy homoseksualistów, to wybra?bym bez wahania drug? ewentualno??.

Nie pojmuj? tak?e, dyktowanej chyba kompleksami i ca?kowitym brakiem pewno?ci siebie, panicznej obawy przed eskalacj? ??da? mniejszo?ci seksualnych. Przecie? bez naszego przyzwolenia, nigdy owych postulatów nie zrealizuj?. Je?li w Holandii zalegalizowano zwi?zki osób tej samej p?ci, to nie znaczy, ?e mniejszo?? narzuci?a si?? swój punkt widzenia wi?kszo?ci. To oznacza jedynie, ?e spo?ecze?stwo do tak dalece zaawansowanej akceptacji odmienno?ci po prostu doros?o, ?e jest ?wiadome, ?wiat?e i pewne swego. Od nas jedynie zale?y, czy dwie panie b?d? dwóch panów stan? kiedy? na ?lubnym kobiercu, czy zaadoptuj? dzieci. Na taki stan rzeczy musimy wyrazi? zgod?, bez niej najbardziej nawet bulwersuj?ce pomys?y, pozostan? tylko mrzonkami.

A dzia?aczom M?odzie?y Wszechpolskiej polecam baczn? obserwacj? ulic, podwórek, skwerów przy blokowiskach. Znajd? tam niepokoj?co wiele wykolejonych dzieciaków, wychowywanych przez wzorcowe damsko-m?skie stad?a, wzorcowe mamusie i wzorcowych tatusiów nie umiej?cych da? ciep?a, mi?o?ci, opieki. Zmniejszmy procent alkoholicznych rodzin, wyeliminujmy molestowanie przez najbli?szych, zamiast ba? si? odleg?ej perspektywy przywilejów dla osobników homo. I pojmijmy wreszcie prost? prawd? - fakt, ?e sypiamy z kobietami (bardzo zreszt? przyjemny) nie oznacza, ?e tych, którzy tego nie robi?, mamy mie? w pogardzie. To nie znaczy tak?e, ?e powinni bra? po ryju, by? wytykani palcami, l?eni, dyskryminowani. W przeciwnym razie oddalamy si? od cywilizacji, cokolwiek by ona oznacza?a.

Umar? Andrzej Maj. Mój licealny kolega, m?odszy o rok zaledwie. Facet wra?liwy na poezj?, której s?u?y? przez lata, re?yseruj?c wiele interesuj?cych programów telewizyjnych, po?wi?conych tej literackiej dziedzinie. ?piewa?em w nich cz?sto u boku wybitnych aktorów, z którymi Andrzej by? za pan brat, którym dobiera? utwory ze znawstwem i wyczuciem, klec?c niecodzienne spektakle. Mam nadziej?, ?e przetrwa?y w archiwach jako dowód niew?tpliwego talentu ich twórcy. Nadwra?liwo?? i pewien rodzaj bezradno?ci artysty wobec czasów, aroganckich dla rzeczy ambitnych pcha?y Andrzeja w zapomnienie, pozbawiaj?c celu. Ten pojawia? si? czasem po paru kieliszkach, pó?niej znów przys?ania?a go realno??. Wi?c by?y nast?pne toasty. Wznios?em ich z J?drkiem wiele, kolejnych ju? nie b?dzie. Smutek.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki