Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Czwartek, 18 grudnia


"Dzienniczek" by? dot?d niedzieln? relacj? z minionego tygodnia. Ale nadchodz?ce ?wi?ta zmieni?y troch? porz?dek przygotowania gazety i Redakcja poprosi?a o wyj?tek.
Zatem notuj? dzie? powszedni. Mróz siarczysty ?cisn?? i okazuje si?, ?e aura znowu nas zaskoczy?a. Poci?g relacji Warszawa - Kraków zimny - pono? jacy? dranie kradn? miedziane przewody, doprowadzaj?ce gor?c? wod? do grzejników. Tak oznajmi? konduktor i znikn??. Przywo?ane przez telefon taksówki mia?y wprawdzie du?e baga?niki (podró?owali?my z instrumentami), ale przestrze? pierwszego zajmowa?a butla z p?ynnym gazem, który nap?dza? auto, w drugim znajdowa?y si? ?wi?teczne zakupy kierowcy. Przenios?em si? wi?c z dostatniej, spokojnej i bezpiecznie nierealnej atmosfery Beneluksu i Niemiec w ten nasz rozgardiasz.

W Holandii spotka?em pani? Wand? Sieradzk?. Wysz?a za m?? i mieszka tam od 10 lat. Troch? pisze, ale nie ma to nic wspólnego z niedawn? zawodow? aktywno?ci?. W kraju robi?a przek?ady, tworzy?a scenariusze telewizyjne, by?a autork? paru przebojów. Kto dzi? pami?ta, ?e spod jej pióra wysz?o s?ynne "Nie p?acz, kiedy odjad?" Marino Mariniego czy "Doliny w kwiatach" wylansowane przez bardzo uzdolnion? Krystyn? Konarsk?. T? zreszt? los rzuci? gdzie? hen i skaza? na zapomnienie.

W ?rodowe przedpo?udnie spotkali si? "Pod Gruszk?" ?urnali?ci - seniorzy, by z?o?y? sobie ?yczenia. Poszed?em i ja co? im za?piewa?, bom przecie? dziennikarskie dziecko. I rozsierdzi?em si? na fundacj? "Merkuryusz" zawiaduj?c? niegdy? renomowanym miejscem. Klub wyremontowano, czyli nadano ?cianom nowe kolory - kawiarnia ma zatem barw? kot?owni w piekle lub lupanaru, jak kto woli. Ze ?cian poznika?y karykatury wykonane przez Tadeusza ?akomskiego - karykaturzysty znanych krakowskich ludzi pióra. Znik?a te? metalowa gruszka - symbol lokalu. Nie znikn?? natomiast zapach starego t?uszczu dobiegaj?cy z kuchni. W lo?ach stoj? stoliki, których blaty ozdobiono kiedy? przepi?knymi kafelkami przedstawiaj?cymi g?owy s?ynnych dziennikarzy. ?miem twierdzi?, ?e to pami?tki unikalne i bezcenne. Dawniej przykrywa?a je szklana p?yta. Usuni?to j? i prawdziwe arcydzie?ka ceramiczne s?u?? za podstawki do wódy, piwa i innych napojów ludziom, którzy stanowi? klientel? knajpy. Knajpy - powtarzam, bo ze ?rodowiskowego klubu, do którego obowi?zywa?y karty wst?pu, zosta?y jeno wspomnienia. Wstyd i skandal!

A teraz uroczy?cie. Poczta przynios?a bowiem zaproszenie na jubileusz 85. rocznicy urodzin Redaktora Jerzego Turowicza. Wielki to dla mnie zaszczyt i rado?? niema?a - niestety, w sobot? zaanektowa? mnie Pozna?, wzywaj?c do ?piewania. Pragn? wi?c t? drog? ?yczy? Szanownemu Jubilatowi 200 lat, bo Jego dokonania s? tak pi?kne, tak po?yteczne, tak rozumne i tak ludzkie, ?e nigdy ich nie b?dzie dosy?. Chyl? czo?o i najserdeczniej pozdrawiam.
W ?rod? wieczorem w klubie Rotunda, 25 ju? Galicyjskie Spotkanie z Piosenk?. To inicjatywa Lidii Jazgar, piosenkarki zwi?zanej od lat z grup? "Galicja". Jest gospodarzem imprezy, dobiera wykonawców i dba, by ca?o?? mia?a poziom godny ?piewanej tradycji tego miasta. Polecam tym, którzy szukaj? wytchnienia od zgie?ku i bezmy?lno?ci.

A Wszystkim Czytelnikom tego wytchnienia w?a?nie w przysz?ym roku 98 szczerze ?ycz?.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki