Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 5 lutego


Przyczyn?, dla której opowiadam to zdarzenie, wyjawi? pó?niej, ale najpierw fakty. Jest 2 kwietnia ubieg?ego roku. Ca?y ?wiat z najwi?kszym niepokojem, by nie powiedzie? przera?eniem, ?ledzi ostatnie godziny ?ycia papie?a. Wszystkie inne sprawy zesz?y na dalszy plan, szczególnie tu w Polsce, ojczy?nie jednego z najwybitniejszych ludzi w historii. Przykuci do telewizorów i radioodbiorników, jedni wymieniaj? po cichu uwagi, inni si? modl?.

Tymczasem w krakowskiej hali Wis?y przy szczelnie wype?nionej widowni trwa rozpocz?ty o 19 wyst?p zespo?u Aleksandrowa. Artystyczna agenda Armii Czerwonej hasa weso?o po scenie, przytupuje w rytm kozaka, ?piewa czastuszki, dumki i wojskowe pie?ni. Czy o 21.37 - godzinie, która przesz?a do historii, byli jeszcze na estradzie? Czy mo?e bisowali? Tego nie wiem. Ale wiem, ?e publiczno?ci na ten wyst?p nie dowo?ono autokarami, jak na komunistyczne wiece, ?e zjawi?a si? sama z w?asnej i nieprzymuszonej woli, by bi? brawo, radowa? si?, kiwa?.

Sk?d to wszystko wiem? Ano pracuj? w estradowej bran?y 30 lat, znam t?um ludzi z ni? zwi?zanych - organizatorów, mened?erów, konferansjerów, akustyków, o?wietleniowców, którzy ?yj? z takich wydarze? i wieloma wiadomo?ciami po prostu si? dziel?. ?rodki masowego przekazu jako? przeoczy?y wstydliw? spraw? zaj?te obs?ug? watyka?skich wydarze?. Tak czy siak dosz?o do skandalu. Ów skandal nie by? sprzeczny z prawem - wszak nie wydano jeszcze ?adnych polece? w sprawie narodowej ?a?oby. Tym skandalem by?a zwyk?a ludzka ignorancja, brak taktu, umiaru, solidarno?ci w kwestiach podstawowych. ?a?oby nie da si? zadekretowa?.

Pisz? te s?owa tu? po katowickiej tragedii. Potrzeba ??czenia si? w bólu z bli?nimi jest w nas samych b?d? jej nie ma i ?adne nakazy tego nie zmieni?. Jedni oddaj? krew i wysy?aj? pieni?dze, inni id? do kina lub do dyskoteki. Stosowne zarz?dzenia potrzebne s? jedynie w?adzom, by uwypukli? ich opieku?cz? rol?, wykaza? trosk? o obywateli. A poszkodowanym potrzebna prawdziwa pomoc, nie za? belferskie frazesy. Za?enowany patrzy?em na t?umnie zgromadzonych ratowników. Sam premier postanowi? im podzi?kowa? i... spó?ni? si? kilkana?cie minut na spotkanie z bohaterami, miast podj?? ich w drzwiach z honorami, jak prawdziwy dobrze wychowany gospodarz.

Na naszych oczach dokonuje si? próba zaw?aszczenia ludzkiej tragedii. Prób? t? podejmuje rz?d graj?cy dobroojcowsk? kart?. Media wygrywaj? swoje, zagaduj?c wydarzenie w niemi?osierny sposób. Ma?e dziecko wyczuje ch?? zapchania antenowego czasu i konieczno?? nieustaj?cego paplania, bez wzgl?du na to, czy potok s?ów ma jeszcze jaki? sens, czy dawno go utraci?.

Podczas siarczystych mrozów traci?o ?ycie znacznie wi?cej osób ni? pod gruzami hali wystawowej. Ich jednak odej?cie nie mia?o spektakularnego wymiaru. Ko?ció? ci?gnie w swoj? stron?, zalecaj?c modlitw? jako najlepsze lekarstwo na ból lub strasz?c kar? Bo??. Niedawno w telewizyjnej dyskusji zaprotestowa?em przeciw takim pogl?dom, przestrzegaj?c, by nie kreowa? Boga na kuglarza, który niczym innym si? nie zajmuje tylko coraz bardziej wymy?lnym do?wiadczaniem swoich wiernych. Zalecam ostro?no?? w formu?owaniu s?dów, ?e ka?de z?o generuje dobro. Spróbujcie szanowni teologowie tak? tez? zaserwowa? matce, która straci?a dwójk? dzieci. Ona ?adnego pozytywnego aspektu tej straty nigdy nie dostrze?e.

W obliczu interesownego i instrumentalnego traktowania katastrofy liczy si? tylko ludzkie poczucie wi?zi. Ci??kie do?wiadczenia s? ka?dorazowo sprawdzianem naszego cz?owiecze?stwa. I ludzie ten egzamin zdaj?. Pomoc b?dzie potrzebna jeszcze d?ugo, d?ugo, ju? bez ?wiate?, kamer, dziennikarzy. I wtedy najtrudniej b?dzie j? nie??, konsekwentnie z niez?omnym przekonaniem, ?e liczy si? tylko poszkodowany - czytaj osamotniony w cierpieniu, i ?e ka?dy z nas w ka?dej chwili mo?e znale?? si? na jego miejscu. W obliczu bezsensownej ?mierci pytanie "dlaczego?" zawsze pozostaje bez odpowiedzi. Pojawiaj? si? natomiast kolejne - co dalej, jak ?y?? One nie dotycz? ofiar, tylko tych, co zostali sami. I na te pytania odpowiedzi nie udziel? ani prezydent, ani biskup, ani gwiazda wieczornych wiadomo?ci.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki