Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 14 maja


Na mecz Wis?y z Ark? zabra?em znajom? niewiast?. Lubi pi?k? no?n?, ale nie nale?y do bywalców stadionów - s?u?y?em zatem za przewodnika i informatora. W ?aden sposób jednak nie mog?em wyt?umaczy? bia?og?owie tego, co sta?o si? po zawodach, bo jak wyja?ni? dzik? agresj?, niezrozumia?? ch?? unicestwienia wszystkiego i wszystkich w imi? pseudomi?o?ci do klubowych barw?

Wstyd, którego si? najad?em, musz? zdyskontowa? nast?puj?cym postulatem: otó? prosz? uprzejmie organizatorów, dzia?aczy i w?adze Wis?y, by wykre?lili mnie z grona sympatyków do czasu, gdy na trybunach zapanuje normalno??. By zaprzestali odtwarzania piosenki "Jak d?ugo na Wawelu" w moim wykonaniu, bo nie mam ochoty, by wtórowali mi bandyci. By nie oczekiwali jakiegokolwiek zaanga?owania z mojej strony w uroczysto?ci jubileuszowe, bowiem w obecnej sytuacji ?wi?towanie okr?g?ej rocznicy nabiera groteskowego wymiaru.

Pisz? te gorzkie s?owa z ca?? odpowiedzialno?ci? za ich wymow?. Otoczka tego, co nazywamy sportem, stawia ów termin pod powa?nym znakiem zapytania. I nie chodzi mi ju? o demolk?, zadymy, pobicia - tym powinny zaj?? si? w?a?ciwe s?u?by i winnych ukara?. Bulwersuje mnie fakt, ?e bandyci maj? mentalne wsparcie wszystkich niemal widzów. "Ara, Ara, Ara - k... stara", "Arka Gdynia - k... ?winia", "Hola, hola, hola - strzelcie k...om gola", "Wygramy, wygramy wygramy - k... pokonamy". Takie okrzyki s?ysz?, za?enowany przez ca?y czas trwania zawodów. Wznosz? je tysi?ce garde?. Powtarzam - to nie garstka nawiedzonych, to zdecydowana wi?kszo??. Obrzydliwe has?a s? dowodem powszechnej nienawi?ci, ksenofobicznego braku tolerancji dla wszelkiej formy egzystencji, która nie nosi naszego szalika. Legia zdoby?a mistrzostwo Polski, zatem to: znowu "k..., szmaty i ?ydy".

Przedstawiciele kraju pragn?cego uchodzi? za europejsk?, by nie powiedzie? ?wiatow?, awangard? katolicyzmu daj? niewiarygodny popis pogardy dla bli?niego. Wyeliminowa? agresorów z widowni mo?na szybko, je?li tylko uruchomi si? odpowiednie ?rodki. Usun?? z g?ów obsesyjn? niech?? wobec inno?ci - to sprawa znacznie trudniejsza.

"Hi Way" - film b?d?cy ostatnim dokonaniem kabaretu Mumio - nie odnotuje frekwencji porównywalnej z meczow?. Bo te? jest adresowany do innego grona odbiorców. Nie porywa zawrotnym tempem akcji, efektownymi bijatykami, nie mami erotyk?. I na dodatek nie jest kinem drogi, jak chc? domoro?li recenzenci. To inteligentna, cieniutk? kresk? rysowana satyra na wspó?czesno??, w której wszystko jest na pilota, gdzie dzieci to anorektycy, a starców ogarn??a komputerowa gor?czka. To kpina z nowobogackich i jednocze?nie trudna, usilna próba realizacji w?asnych marze?. Zakr?cona zabawa dla amatorów abstrakcyjnego operowania skrótem. My?l?, ?e ten skromny obrazek zostanie doceniony po latach. Wszak legendarny "Rejs" tu? po premierze te? nie budzi? entuzjazmu.

Entuzjastycznie natomiast przyj?li krakowianie recital Jaromira Nohawicy. Bo te? by? wyborny. Tu? po imprezie rozmawiam z artyst? o jego i moich planach. Znamy si? od lat, wi?c przy ka?dej mo?liwej okazji referujemy w?asne dokonania. Jarek planuje du?y koncert w Ostrawie. Wykona go, podobnie jak pod Wawelem, sam, bez pomocy zespo?u. Uwierzy? wyra?nie w moc takiego osobistego przekazu - ?wietnie zreszt? akompaniuje sobie na gitarze i helikonce, ma?ym akordeonie rodem z Niemiec. Zaskoczy? mnie natomiast wiadomo?ci? o rych?ej premierze mozartowskiego "Cosi fan tutte" z jego librettem. Pracowa? nad nim osiem miesi?cy. Na jesieni zaplanowa? wi?c nasz? wspóln? wizyt? w operze, ale tak?e na... meczu hokejowym.

Kochaj? u nas Nohawic? za piosenki, g?os, m?dro??, bezpretensjonalny sposób bycia. A on nigdy nie ukrywa? fascynacji pó?nocnym s?siadem, którego j?zyka uczy? si?, czytaj?c gazety. M?odo?? sp?dza? po drugiej stronie Olzy, w czeskim Cieszynie i nie móg? poj?? niedost?pno?ci ?wiata za rzek?, odleg?ego o kilkadziesi?t metrów. Dzisiaj dzieli nas par? chwil jazdy samochodem. Tak?e je?li chodzi o wydarzenia. To co u was w poniedzia?ek - mówi Jarek - u nas jest we wtorek. Czasami ch?tnie zamieni?bym t? kolejno??.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki