Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 27 sierpnia


Ulice, skwery, place Aten zape?ni?y si?... krowami. Figury sympatycznych prze?uwaczy naturalnej wielko?ci spotka? mo?na co krok i powiem szczerze, ?e ten rustykalny element bardzo o?ywia nieciekaw?, wspó?czesn? architektur? greckiej stolicy. Ka?dy zwierzak opatrzony jest tabliczk? z wymy?lnym imieniem, tak?e informacj? o arty?cie plastyku, który go stworzy?. A inwencja kaza?a pomalowa? przys?owiowe krasule niezwykle fantazyjnie i obdarzy? na wskro? ludzkimi rekwizytami. Krowa w trampkach obok krowy w krawacie, dalej inna w wojskowym uniformie, b?d? z mask? i fajk? do nurkowania. Mnie najbardziej ucieszy?a le??ca na placu Konstytucji w okularach, z gazet? mi?dzy racicami. Tytu?u pisma nie odgad?em - mo?e czyta?a doniesienia z dalekiej Polski dotycz?ce jej stajennych s?siadów, czyli koni.

Otó? upada pono? legendarny, pami?taj?cy odleg?e czasy, tor wy?cigowy na S?u?ewcu. Przyczyna jest tak kuriozalna, ?e trudno j? uzna? za realny fakt. Tam po prostu nie wolno obecnie obstawia? gonitw, czyni? zak?adów, czyli robi? tego, co jest sensem ca?ego przedsi?wzi?cia! To tak, jakby sprzedawa? samochody z zastrze?eniem, ?e nie b?dzie mo?na nimi je?dzi?. Nawet krowa zaryczy ze ?miechu.

Sk?d ten powrót pod Akropol do kraju minionych wakacji? Ano sprawi? to program telewizyjny, do którego zaproszono mnie kilka dni temu. Cykl "Podró?e z ?artem" stawia sobie ambitny cel przybli?ania odleg?ych miejsc za pomoc? anegdot, piosenek, scenek kabaretowych w my?l zasady: uczy? bawi?c, czy bawi? ucz?c. Je?li cel zostanie osi?gni?ty, nale?y mu przyklasn??, na razie za? "odwiedzono" Egipt, Brazyli?, Kub? i Grecj?, od której, chc?c nie chc?c, zrobi?em si? z czasem ekspertem. Maciek Kuro? przyrz?dza? o?miornic? duszon? w winie, publiczno?? mog?a opanowa? podstawowe kroki sirtaki, czyli ta?ca rozs?awionego przez temat muzyczny z filmu "Grek Zorba". Obraz powsta? w oparciu o pi?kn? powie?? Kazantzakisa, który na nagrobku kaza? zamie?ci? nast?puj?c? sentencj?: "W nic nie wierz?, nie mam ?adnej nadziei, jestem wolny".

Przytoczona za? przeze mnie historyjka nie mia?a filozoficznego oparcia i dotyczy?a zwyk?ego ulicznego zdarzenia. Na pocz?tku lat 80., gdy ca?a Polska nuci?a jeszcze "Kap, kap p?yn? ?zy" maszerowa?em w upalny, lipcowy dzie? ate?sk? ulic?. Jako maniak zegarków lustrowa?em witryny sklepów z czasomierzami i do jednego z nich zosta?em dos?ownie wci?gni?ty przez sprzedawc? stoj?cego w drzwiach i obserwuj?cego przechodniów. Zaproponowa? mi ca?? gam? pi?knych egzemplarzy, ale w tamtych czasach ogl?dali?my na dziesi?t? stron? ka?d? dos?ownie drachm?, a ceny poszczególnych okazów nie schodzi?y poni?ej 1000 dolarów. Pokiwa?em wi?c g?ow?, poduma?em, podzi?kowa?em i wyszed?em, ?egnany ironicznym u?miechem i min? pod tytu?em: Czemu, cieniasie, zawracasz g?ow?, skoro groszem nie ?mierdzisz?

W tym samym momencie pod znajduj?cy si? obok hotel podjecha? autokar z wycieczk? rodaków. Wysypa?a si? roze?miana gromada i pierwsza osoba, która mnie zobaczy?a poprosi?a o autograf. Po chwili w kolejce stali ju? wszyscy, a handlarz zegarkami kompletnie zwariowa?. Po prostu nie móg? poj??, kim jest ten facet w krótkich spodniach, którego przed momentem od niechcenia odprawi?. Nigdy pó?niej z?o?enie podpisu nie sprawi?o mi wi?kszej frajdy.

A wracaj?c jeszcze na chwil? do wspomnianego programu musz? powiedzie? dwa s?owa o sondzie ulicznej przeprowadzonej z towarzyszeniem kamery. Otó? dla niektórych Polaków feta to instrument strunowy, a Cyklady to lada do przechowywania lodów. Nie wpadajmy jednak w kompleksy - ?redni mieszkaniec Hellady nic nie wie o oscypkach, mazurskich jeziorach czy wybrze?u Ba?tyku. Po prostu ma?o wiemy o ?wiecie wszyscy, bez wzgl?du na miejsce na kuli ziemskiej, w którym przysz?o nam ?y?. W obliczu odleg?o?ci, jaka nas dzieli - mam na my?li dystans geograficzny, j?zyk, obyczaj, religi?, kultur?, zachowujemy si? czasem, jak krowa czytaj?ca gazet? na ate?skiej ulicy.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki