Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Nidziela, 30 grudnia


Ostatnie notatki w tym roku czynione w Zakopanem. Tutaj widzi i czuje si? zim? w przeciwie?stwie do pozbawionej ?niegu reszty kraju. ?wietne warunki narciarskie nie id?, niestety, w parze z jakimkolwiek komfortem uprawiania tego sportu. Wsz?dzie dziki t?um, którego nie odstraszaj? zupe?nie ?iorrendalne ceny. 70 z?otych trzeba zap?aci? za 10 zjazdów na ?rednim stoku. Zatem 20 euro za par? chwil frajdy. Dla porównania tygodniowy karnet na wszystkie wyci?gi gdzie? w Alpach kosztuje zaledwie 5 razy wi?cej. Có? - tutaj dzia?a przede wszystkim magia miejsca, do którego o tej porze roku niemal si? pielgrzymuje. Jak?e nie przespacerowa? si? po Krupówkach, chocia? s?owo spacer w tym wypadku brzmi ironicznie w obliczu walki o ?ycie w ci?bie nieopisanej, wrzawie, huku rac, petard, tr?bek, na ?ywym lodzie w jaki zamieni?a si? nawierzchnia. Siedz? zatem w swoich ciep?ych pieleszach ob?o?ony ksi??kami - centrum unikam jak ognia.
Andrzej Sikorowski A przecie? mimo utyskiwa? ci?gn? tu nadk?adaj?c drogi, op?otkami, tak by nie korzysta? z zakopianki, do miejsc znanych od dzieci?stwa, do ?udzi bliskich blisko?ci? wspólnie sp?dzonych chwil.
Jako pierwszy chyba na tych ?amach podnios?em kwesti? niefortunnej piosenki kulawego hymnu dla Krakowa z okazji Euro 2012. Pyta?em wtedy, kto odpowiada za wci?ni?cie naszych pieni?dzy do warszawskich kieszeni, gdy pod Wawelem mieszka t?um ludzi zdolnych podo?a? wyzwaniu. A pó?niej przeczyta?em okropny tekst, prawdziwy grafoma?ski gniot i dowiedzia?em si?, ?e ta po?al si? Bo?e rymowanka przypad?a do gustu pani dyrektor Biura Promocji i Reklamy naszego miasta. O gustach pono? si? nie dyskutuje, mam jednak wra?enie, ?e troch? lepiej znam si? na zagadnieniu, od lat czynnie uprawiaj?c fach autora i wy-konawc ni? urz?dnik zza biurka. G?osy czytelników
i kibiców zdaj? si? tak?e potwierdza? moje stanowisko. Za gotowe nagranie zap?acono pono? 70 tysi?cy z?otych. Za podobne pieni?dze wyprodukowa?em ostatni? p?yt?
- podkre?lam ca?? p?yt?
- wynajmuj?c muzyków i realizatora z najwy?szej pó?ki.
Koniec roku zawsze by? okazj? do podsumowa?, plebiscytów, rankingów itp. Czasami s? zwyk?ym mydleniem oczu i sugerowaniem ludziom faktów, jakie wcale nie zaistnia?y. Poczytny dziennik og?asza Nel?y Rokit? najbardziej rozpoznawaln? kobiet? pohtyki. Biegn? wi?c do pos?anki z kamerami, a ta dzi?kuje za okazan? sympati?, sugeruj?c co? zupe?nie niezgodnego z prawd?. Popularno?? bowiem wcale nie musi, i bardzo cz?sto nie idzie w parze, z szacunkiem, powa?aniem, akceptacj?, uwielbieniem. To pewien szczególny stan zawdzi?czany wspó?cze?nie mediom zdolnym wylan-sowa? ka?d? miernot?, wmówi?, ?e brzydkie znaczy ?ad-
ne, g?upie - m?dre, a pozbawione poczucia humoru ~ ?mieszne do bólu. Na jednym z ostatnich spacerów spotka?em Wojciecha Pszoniaka. Po wymianie noworocznych ?ycze? przypomnia?em sobie anegdot? zwi?zan? z wybitnym aktorem. Rzecz mia?a miejsce nad morzem podczas jakiego? festiwalu b?d?cego jednocze?nie wielkim, jak w takich razach, jarmarkiem pró?no?ci. Zatem siedzieli obok siebie na molo wspomniany Wojciech Pszoniak i m?odzik graj?cy w g?upawym serialu. Do niego w?a?nie sta? d?ugi ogonek ?owców autografów, którzy na giganta sceny tu? obok w ogóle nie zwracali uwagi. Oto wyk?adnia czasów, w jakich przysz?o egzystowa?.
W nadchodz?cym 2008 roku ?ycz? Pa?stwu i sobie, by nasz ?wiat chocia? troch? zm?drza?, a nasi idole potrafili co? wi?cej ni? tylko pokazywa? otoczeniu podniesiony do góry ?rodkowy palec u d?oni.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki