Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 30 marca


J?zyk angielski zacz??em poznawa? w liceum. I cho? na ?wiadectwie maturalnym widnieje ocena bardzo dobra, to przecie? wykute na pami?? s?ówka i regulki gramatyczne nie poparte ?adn? praktyk?, czyli konwersacj?, stanowi?y zaledwie wst?p do pó?niejszej, trwaj?cej do dzi? edukacji. Podczas studiów kontynuowa?em t? batali? pod dumnie brzmi?cym szyldem - lektorat. Zalicza?em kolejne semestry, nie przyk?adaj?c si? zupe?nie do sprawy, zaj?ty bardziej kole?e?skimi balangami zakrapianymi winem Gelala ni? wysi?ltami uroczej pani Mary Fi-Uppi, przera?onej nasz? niefrasobliwo?ci? i brakiem nale?ytego szacunku dla mowy Szekspira. Oczywi?cie, jak w ka?dej ludzkiej grupie, by?y chlubne wyj?tki, czyli tacy, którzy wykazywali wi?ksz? dojrza?o?? albo po prostu mieli mniej pstro w g?owie. Takim wyj?tkiem by? doklejony do ekipy polonistów, tak?e filolog, ale arabista - facet wzbudzaj?cy szacunek ju? przez sam fakt czjftania w wolnych chwilach jakich? przedziwnych znaków lub zapisywania tajemniczym maczkiem stronnic w zeszytach. Ten nieco milcz?cy, b?d?cy troch? z boku go??, zawsze mia? odrobione zadanie i zawsze pewnym, mocnym g?osem udziela? w?a?ciwej odpowiedzi pani Mary, daj?c jej pewnie nik?? nadziej?, ?e nie wszyscy posiadacze indeksów s? kompletnymi kretynami. Ów jegomo?? nazywa? si? Janusz By-li?ski Wyobra?cie sobie, ?e niedawno us?ysza?em to nazwisko podczas rozmowy o Indiach, a dok?adnie o Bombaju. W zakamarkach mózgu zapaU?o si? ?wiate?ko i powsta?o pytanie, czy to aby ten sam? Mia? jakoby, pe?ni? funkcj? polskiego konsula. Sprawdzi?em jednym telefonem - by? strza?em w dziesi?tk?. Jedziemy zatem do dzielnicy Wisz?cych Ogrodów na spotkanie z dawnym koleg? z ?awy. Po?o?one nad miastem zielone terytorium to nie tylko atrakcyjny punkt widokowy, to przede wszystkim oaza porz?dku, zamo?no?ci i spokoju. Gadamy d?ugo o przesz?o?ci, która interesuje gospodarza i wspó?czesno?ci kraju, do którego przyby?em, jakiej ciekaw jestem ja. Wi?c nie mog? nie spyta? o Parsów. WIX wieku wyznawcy zaratusz-tranizmu uciekli do Indii przed prze?ladowaniami religijnymi gro??cymi ze strony coraz mocniejszego islamu. W nowej ojczy?nie zas?yn?li mnogimi talentami, g?ównie handlowjTni. Przybierali nazwiska zwi?zane z wykonywanymi zawodami, a ?e nie brakowa?o w?ród nich kupców i bankierów, to zdarza?y si? tak niecodzienne, jak na przyk?ad Readymoney, czyli Gotówka. Wspomniana w ubieg?ym tygodniu rodzina Tata to tak?e Parsowie. Ich firma zajmuje si? dzia?alno?ci? w ty?u dziedzinach, ?e s?owo Tata jest niemal wszechobecne. Pars z pochodzenia to tak?e ?wiatowej s?awy dyrygent Zubin Mehta. Czciciele wody, ziemi i ognia maj? specyficzny pogl?d na los zmar?ych. Otó?, by nie kala? ?ywio?ów, pozostawiaj? cia?a na wysokich cylindrycznych, kamiennych s?upach zwanych Wie?ami Milczenia, by reszt? dzie?a dokona?y s?py i inne ptactwo. Otoczony murem teren makabrycznego b?d? co b?d? obrz?du znajduje si? tu? obok eleganckich rezydencji, ambasad, pa?aców. Pytam Janusza, czy proceder trwa, czy te? jest tylko folderow? ciekawostk?. Zapewnia, ?e tak, wi?c ?artujemy, ?e mo?e kawka siedz?ca na parapecie przed chwil? korzysta?a z ludzkiego menu. Spalenie b?d? pogrzebanie Parsa to najwi?ksza kara, jaka mo?e spotka? jedynie kogo?, kto pope?ni? niewybaczalne przewinienie, jak na przyk?ad zwi?zek z przedstawicielem innej nacji i wiary. Poruszam jeszcze temat wa?kowany przez miejscowe gazety dostarczane rano do hotelowego pokoju. Podstarza?a gwiazda filmu i telewizji i jej konkubent torturowali i gwa?cih 12-letni? s?u??c?, której ?lady oparze? i bicia media z upodobaniem pokazuj?. Nie kryj? oburzenia, ale moje nastroje pan konsul próbuje ?agodzi?. Kastowo?? tego spo?ecze?stwa - mówi - niezrozumia?a dla naszego pogl?du na otoczenie, wyznacza wszystkim rol? i miejsce. Nisko urodzeni to ludzie gorsi, a w zasadzie jakby nie ludzie - st?d drastyczne wypadki ich poni?ania i maltretowania. Wysoko urodzeni - bajecznie bogaci, niedost?pni nawet dla nas bia?ych, to elita miliardowej populacji, dla której reszta stanowi t?um niewarty zachodu. A ten biedny t?um czeka pokornie na kolejne lepsze wcielenie. Wracam z ulg? do naszego ba?aganu.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki