Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 19 kwietnia


W 1975 roku dosta?em propozycj? od Bohdana Smolenia bym na wakacje do??czy? do Kabaretu Pod Bud?. Powód by? prozaiczny. Mieli codziennie przez lipiec czy sierpie? (ju? nie pami?tam) wyst?powa? w swojej piwnicy przy ulicy Jab?onowskich, rysowa?a si? wi?c szansa zarobienia paru groszy. Tymczasem jedna z ich wokalistek postanowi?a wyjecha? do rodzinnej Grecji w?a?nie na czas lata i w zespole powsta? wakat. Zgodzi?em si?, bo prywatnie dobrze zna?em i lubi?em ekip?, zachodzi?em do ich garderoby, gdzie po spektaklach odbywa?y si? gitarowe balangi, zakrapiane tym, na co pozwala?y kieszenie. W ten sposób zaj??em miejsce swojej przysz?ej ma??onki, która notabene po powrocie do Krakowa do??czy?a do nas na niewielkiej estradzie, w kameralnej sali wype?nianej t?umnie przez publiczno??. To by? bodaj najlepszy okres za?o?onego w 1969 roku kabaretu, który pocz?tkow? studenck? zgryw? przekszta?ci? w rodzaj politycznej trybuny, mówi?c o rzeczach wa?nych, ?piewaj?c dobre literackie teksty, graj?c dojrza?? i równocze?nie wdzi?czn? dla ucha muzyk? Jana Hnatowicza. Ten mój akces sta? si? wkrótce przys?owiowym gwo?dziem do trumny firmy, która w 1977 roku da?a ostatni? premier?, by zawiesi? dzia?alno??. Co by?o powodem takiego stanu rzeczy? A no pewnie fakt, ?e wykszta?ceni rolnicy zacz?li po studiach realizowa? si? w zawodzie, prócz wspomnianego Smolenia, który trafi? do Poznania i osiad? w Teyu. Ci??ar artystycznej kreacji przeniós? si? na grup? muzyczn?, a ta zachowuj?c star? nazw? przetrwa?a do dzi?. Pocz?tkom owej grupy towarzyszy? kabaretowy ogon wprowadzaj?cy cz?sto zamieszanie, bo wci?? musieli?my t?umaczy? ch?tnym by nas zaprasza?, ?e us?ysz? recital piosenek a nie skecze i jaja. W?a?nie w ubieg?y czwartek za?o?yciele tamtego kabaretu spotkali si? w klubie Arka, by wspomina? dawne dzieje. Nie wiem, co dzisiaj jest w miejscu piwnicy gdzie sp?dzi?em tyle uroczych chwil, gdzie zacz??o si? moje rodzinne, i co tu du?o gada? tak?e zawodowe ?ycie. Wiem natomiast, ?e wspó?czesno?? akademicka takich zjawisk ju? nie generuje.

Wróci?em z Hellady, pojecha?em za?piewa? do Zabrza i w?amali mi si? do domu. Szajka grasuje w okolicy i by?em ich któr?? z rz?du ofiar?. Czy policji uda si? facetów namierzy? i unieszkodliwi?? Trzymam kciuki.




powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki