Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 5 lipca


Zawód estradowca wywraca do góry nogami obowi?zuj?cy wi?kszo?? spo?ecze?stwa kalendarz, bo ka?e pracowa? w dni wolne od pracy, tak?e w okresie upragnionych letnich wakacji. Wypoczynek to nie tylko k?piele, ?aglówki, wycieczki górskie, przeja?d?ki rowerowe, pikniki pod grusz?, grzybobrania, to tak?e ogl?danie przeró?nych incydentów kulturalnych, najcz??ciej na ?wie?ym powietrzu ? recitali, koncertów, festiwali ulicznych, których ostatnio namno?y?o si? co niemiara. Te ostatnie pozwalaj? nam zarabia?, wi?c miast le?e? do góry brzuchem, przemierzamy kraj wzd?u? i wszerz za chlebem. Nie narzekam na taki stan rzeczy ? przeciwnie szanuj? robot? jak? los pozwala wykona?, mimo ?e od lat nie mog? spotka? si? ze znajomymi podczas weekendu, bo gdzie? mnie niesie. Obserwuj?c te wszystkie artystyczne wydarzenia, zadaj? sobie jednak wci?? pytanie o kryzys, jaki pono? gn?bi nas od pewnego czasu, a ma przybra? form? jeszcze bardziej drastyczn?. Z jednej strony wsz?dzie szukaj? oszcz?dno?ci i dokonuj? ci?? bud?etowych, zaciskaj? pasa, z drugiej bawimy si? na ca?ego podczas imprez, których ilo?? przyprawia o zawrót g?owy. Miejscowo?ci trudne do znalezienia na mniej szczegó?owej mapie Polski potrafi? organizowa? kilkudniowe festyny z afiszem wype?nionym gwiazdami, z obowi?zkowym pokazem fajerwerków na koniec. Kiedy rozmawiam z organizatorami tych wydarze?, dowiaduj? si?, ?e tego samego dnia, kiedy bawi? publik? w miasteczku iks, nieopodal w gminie igrek odbywa si? podobna feta z nazwiskami z tak zwanego topu w roli g?ównej. Wszystko to nastraja optymistycznie, bowiem dowodzi, ?e osi?gn?li?my pewien stopie? zamo?no?ci, ?e spo?ecze?stwo znajduje czas i ochot? na imponderabilia, ?e nie koncentruje swej uwagi wy??cznie na problemie prze?ycia od pierwszego do pierwszego. Media oczywi?cie najch?tniej wy?awiaj? z t?umu tych, którym woda zabra?a ca?y dobytek lub wielodzietne rodziny mieszkaj?ce pod dachem z folii, ale przecie? przemieszczam si? nieustannie i widz? jak ten kraj pi?knieje, ile powstaje nowych domów, jak cywilizuj? si? i estetyzuj? ich obej?cia, jakie auta stoj? przed gara?ami. Wakacje mojego dzieci?stwa to by?o objazdowe kino raz w miesi?cu, projekcja w remizie stra?ackiej. Dzisiaj ta sama wiocha ma swoje dni, jarmark, ?wi?to z powa?nym programem. A nasze osiedle, by nie zosta? w tyle, obesz?o 15 lat bycia razem. Na grillu piek?y si? mi?siwa, piwo p?yn??o z beki, a muzyka z g?o?ników zainstalowanych na p?ocie. Balowali?my dwa wieczory i dawno ju? nie mia?em takiej integracyjnej frajdy.
Zw?aszcza, ?e wszystko odby?o si? w ?rodku tygodnia.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki