Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 31 maja


We wtorek jestem w Rytrze. Pi?kne miejsce po?ród zielonych wzgórz szumi?cych Popradem. Sp?dzi?em tu kiedy? wrze?niowe wczasy, teraz ten sam o?rodek "Per?a Po?udnia", urz?dzony z szykanami (basen, korty tenisowe), zmieni? si? i wyszlachetnia?. Krajobrazy natomiast te same. Ruiny zamku przypominaj? czytan? w dzieci?stwie ksi??eczk? "Roga? z Doliny Roztoki". Histori? jelonka przygarni?tego i wychowanego przez dzieci z le?niczówki ilustrowa? nie?yj?cy profesor krakowskiej ASP Witold Chomicz. By? znajomym mojego ojca i pami?tam, jakie wra?enie zrobi?a na mnie jego wizyta w naszym domu. Kto?, kto tak pi?knie "malowa? ksi??ki", jawi? si? prosto z tych ksi??ek wzi?t? nierealn? postaci?. Za to obrazki tworzy? Chomicz bardzo realne i trafiaj?ce do wyobra?ni dziecka. By? tak?e autorem pi?knych drzeworytów - te pozna?em pó?niej.

W ?rod? mia?em 19 rocznic? ?lubu. Pogoda dopisa?a tak samo jak wtedy, gdy po sakramentalnym "tak" przeszli?my Plantami z USC do Hotelu Francuskiego na uroczysty rodzinny obiad. ?ar la? si? z nieba, a wielu przes?dnych ze zdziwieniem odbiera?o nasz majowy zwi?zek - pono? nie jest to w?a?ciwy miesi?c do takich przedsi?wzi??. Tymczasem wytrwali?my i czcimy t? okazj? grillem na tarasie w?asnego domu.

Poczta przynios?a du?? kopert?, a w niej starannie wydan? ksi??k? Andrzeja Boguni-Paczy?skiego pod d?ugim, ale stylowym tytu?em "Samochodowcy, wy?cigowcy, automobilerzy albo diab?y i diablice w Daimlerowskich landach". Pan Andrzej pami?ta ?askawie o mojej skromnej osobie przy okazji swych kolejnych edytorskich dzia?a?, bo wie, ?e kocham wszystko, co krakowskie. A wspomniana pozycja to rzecz o pocz?tkach zrzeszonego automobilizmu w Krakowie. Ile? tu smaczków przeró?nych! Nawet informacja o wypadku samochodowym Wojciecha Kossaka, którego austin wpad? do rowu w okolicach G?ogoczowa.

Ruszy? kolejny Festiwal Filmów Krótkometra?owych. Pami?tam lata, gdy wysiadywa?em godzinami w kinie "Kijów" na projekcjach i pasjonowa?em si? zmaganiami twórców tej ma?o popularnej sztuki. Bo wspomniane filmy znalaz?y si? w rejonach elitarnych i tylko znawcy dyscypliny i wytrawni ogl?dacze natkn? si? na nie gdzie? w telewizji w osobnych fachowych programach. A przecie? jeszcze w czasach mojej m?odo?ci seans filmowy rozpoczyna?a kronika, potem by? dodatek - czyli w?a?nie "krótkometra?ówka", potem dopiero zasadnicza fabu?a. I ta ca?o?? tworzy?a pewien rytua? bycia w kinie - spó?ni? si? na pierwsz? cz??? to by?a dla mnie katastrofa. W ten sposób obcowa?em z twórczo?ci? Giersza, Szczechury, Dziworskiego i wielu innych wybitnych ludzi kamery. Kuluary krakowskiego festiwalu by?y miejscem, gdzie dyskutowa?o si? zawzi?cie do pó?nej nocy, by rano zacz?? od nowa.

A teraz o polityce, cho? unikam tego tematu jak mog?. Ale nie mog? ju? znie?? okropnej maniery, pozy, sposobu (nie wiem jak to nazwa?) rozmowy naszych m??ów stanu. Obserwuj? zjawisko powszechnego unikania odpowiedzi na zadawane przez dziennikarzy pytania. Prawie ka?da wypowied? zaczyna si? od s?ów: " nie s?dz?, ?ebym móg? komentowa? zdanie pos?a X, pos?anki Z.", albo " ocenianie tej sytuacji nie nale?y do mojej kompetencji" czy " stan mojej wiedzy w tej sprawie nie pozwala mi na ferowanie s?dów i ocen..." itd. Zadaj? wi?c pytanie w imieniu wszystkich, którym grzeczno?? i takt, a mo?e obawa o w?asne miejsce pracy nie pozwalaj? go zada?. Szanowni Pa?stwo! - je?li nie macie nic do powiedzenia w tej czy innej kwestii, to nie pozwólcie zaprasza? si? przed mikrofon i obiektyw, nie kpijcie z widzów i s?uchaczy, którzy za w?asne pieni?dze utrzymuj? media, gdzie wci?? go?cicie.

I jeszcze takie zdanie Tomka Stockingera, który prowadzi? niedzielny przedpo?udniowy festyn Daewoo w Warszawie, gdzie mia?em okazj? ?piewa?. "Popatrz jak to jest - dawniej p?aci?a komuna, dzi? Korea?czyk". To spostrze?enie dedykuj? tym wszystkim artystom, którzy kiedy? zarabiali pieni?dze na ró?nych ?wi?tach "Trybun" i "G?osów", a dzisiaj zachowuj? si? tak, jakby ich kariera zacz??a si? przed chwil?.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki