Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 21 czerwca


A wi?c wakacje! Koniec szkolnych zmaga?, które mimo pe?noletno?ci córki wci?? odbijaj? si? na mnie rykoszetem, bo to dowie?? trzeba, doradzi?, pomóc prze?ywa? stresy. Najpierw dziatwa - ta starsza oczywi?cie - wype?ni puby i dyskoteki, by uczci? ?wiadectwa, potem rozpierzchnie si? po ?wiecie. Wielu pojedzie na modne obozy j?zykowe, inni na ?agle, inni jeszcze co? dorobi?.

Mnie letnia laba zawsze b?dzie kojarzy? si? z Lubniem (wie? przy trasie zakopia?skiej), gdzie przez ca?e lata je?dzi?em, by pasa? krowy, zbiera? grzyby, ?apa? ryby "na r?k?", tak?e raki. Lubie?ka - dop?yw Raby, by?a wtedy czy?ciutkim górskim potokiem. W tym potoku p?ywa?y pstr?gi, jelce, ?winki, brzany. Gdy podros?em, zacz??y si? ogniska z gitar?, dancingi w miejscowej kawiarni, pierwsze westchnienia na pachn?cym sianie. Rozdanie cenzurek kojarzy mi si? jeszcze z... kaw? mro?on?. Chodzili?my z kolegami na Karmelick?, gdzie ten specja? zwie?czony bit? ?mietan? sprzedawano w metalowych pucharkach za ca?e 5 z?otych. Stara cynowa "pi?tka" z rybakiem ci?gn?cym sie? le?y jeszcze gdzie? na dnie szuflady. Wida? nie zd??y?em zamieni? jej na zimny przysmak.

Uczniowie i pedagodzy liceum Majki gromadz? si? na mszy w ko?ciele Kapucynów, gdzie ucz?szcza?em na pasterki, gdzie ruchoma szopka przyci?ga od lat t?umy. Ale jest w tej ?wi?tyni miejsce szczególne - kaplica Matki Boskiej Loreta?skiej. Tu Józef Wodzicki i Tadeusz Ko?ciuszko - genera?owie Insurekcji 1794 roku - po?wi?cili swoje pa?asze, by z pomoc? Stwórcy la? Moskala. Wodzickiemu Najwy?szy wida? nie sprzyja? - zgin?? wkrótce pod Szczekocinami, Ko?ciuszko zosta? narodowym bohaterem. Na murze od strony ulicy Loreta?skiej jest p?askorze?ba upami?tniaj?ce ten fakt. Przygl?dam si? jej zawsze, gdy t?dy przechodz? i zawsze stwierdzam brak której? z szabel dzielnych dowódców. Potem pojawiaj? si? na nowo, niby symbol powracaj?cej chwa?y. Za? cz??? kaplicznego o?tarza to nic innego, jak fragment sekretarzyka króla Jana III Sobieskiego, który zreszt? sprowadzi? braci kapucynów do Polski. Pono? zachowa?y si? dwie oryginalne miniatury zdobi?ce mebel. Korzystam z grzeczno?ci katechety szkolnego, który pokazuje mi jeszcze niewielk? cz??? klasztoru. Reszta pozostaje niedost?pna dla ludzi z zewn?trz - regu?a tego zakonu jest do?? surowa.

Odwiedzam galeri? "Artemis", bo tam malarstwo i grafika Jerzego Panka. Artysta zwi?za? swe ?ycie z Krakowem, ale jego twórczo?? wylecia?a hen daleko poza mury naszego miasta. Bo znane s? te prace w Niemczech, we W?oszech i we Francji, tak?e w Skandynawii i w Chinach, gdzie kiedy? proponowano Pankowi posad? pedagoga. Wspinam si? na pi?tro kamienicy przy Starowi?lnej, wspinam si? ciemn? klatk? schodow? z bramy Teatru Kameralnego, wdycham rozkoszn? wo?... wanilii i skórki pomara?czowej, bo obok cukiernia, wchodz? wreszcie do kilku widnych pomieszcze?, a w nich dobrze znane autoportrety, drzeworyty z lat 60., ale tak?e ostatnie dzie?a. Dowód talentu i ducha wielkiego, poczucia humoru s?dziwego plastyka. Cykl akwafort "Niewidomi erotomani" jest tego najlepszym przyk?adem.

Sobot? sp?dzam w Przemy?lu. Wyst?pujemy na zamku Kazimierzowskim. Pi?kny jest ten gród nad Sanem, cho? mocno zaniedbany, usadowi? si? na wzgórzach, podobnie jak Lwów i z tego urozmaicenia terenu czerpie cz??? swojej krasy.

Czytam Kazimierza Brandysa "Miesi?ce. Literatur? pami?tnikarsk?, kronikarsk?, dzienniki i zapiski wszelkie kocham niezmiennie, wi?c zatapiam si? w tym pisarstwie z lubo?ci?. Wcze?niej tylko prze?y?em ma?y szok w ksi?garni, bo za dwa tomy (wcale nie opas?e), za dwie normalnie wydane ksi??ki zap?aci?em ponad 70 z?. Je?eli te wszystkie horrendalnie drogie wydawnictwa znajduj? nabywców, to chwa?a nam czytelnikom za samobójcz? dla kieszeni sta?o?? w uczuciach do pisanego s?owa.

Tego roku na wiankach pod Wawelem zobaczymy na barce m?odzie? ta?cz?c? techno. Kaskaderka w stroju Wandy skoczy do Wis?y z mostu D?bnickiego, za?piewa tak?e Urszula. Moja propozycja jest taka, by obie panie dla dobra sztuki zamieni?y si? rolami. A w?adcom tego grodu, którzy w ferworze walki o sto?ki potracili g?owy, proponuj?, by gabinet przysz?ego prezydenta urz?dzi? w stylistyce techno. Jak stara krakowska tradycja karze.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki