Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 20 wrze?nia


W?a?nie wróci?em z Nowego Jorku. Byli?my tam na zaproszenie "Nowego Dziennika" - gazety polonijnej, by zagra? rodakom. Mimo ?e jedena?cie lat temu odwiedzi?em to miasto przy innej okazji, to i tak zatka?o mnie, i to podwójnie. Przede wszystkim wilgotny upa?, po wtóre szalone t?tno kilkunastomilionowego organizmu, który, stworzony przez wszystkie niemal rasy i kultury tego ?wiata, ?yje bez przerwy 24 godziny na dob?. Nie wiadomo, co pierwsze ogl?da?, jak? kolejno?? zwiedzania przyj??. Czy "run??" w muzea? Na to ma?o czasu. ?eby zobaczy? s?ynne Muzeum Historii Naturalnej potrzeba pono? dwóch dni. Podobnie jest ze sztuk? wspó?czesn?. W szokuj?cej przed laty budowli Guggenheima (ma kszta?t fili?anki) ekspozycja motocykli od pradawnych po najnowsze.

Decyduj? si? w ko?cu na w?ócz?g? po ulicach, placach i mostach, u?atwian? przez ?yczliwych Polaków osiad?ych w tym p?pku ?wiata. Trafiam wi?c do Harlemu, gdzie strasz? zdewastowane i wypalone domy, ale te? mieszka?cy tej dzielnicy. W pewnym momencie musimy przejecha? obok dwóch wytatuowanych jegomo?ciów, którzy ma?o przyja?nie przygl?daj? si? bia?ym intruzom i po d?ugiej chwili ust?puj? z drogi. Nasz kierowca nie kryje strachu - tu naprawd? mo?na zarobi? kulk? za niewinno??. A potem ju? jeste?my na Wall Street, gdzie spokój ulic pozorny, bo wewn?trz w budynkach toczy si? bitwa bezkrwawa, bitwa gestów i cyfr, bitwa walut i notowa? - prawdziwy nap?d naszej cywilizacji. W China Town rzeka ludzi, atmosfera dalekowschodniego bazaru, setki mniejszych i wi?kszych knajpek, sklepików oferuj?cych dos?ownie wszystko. Obok dzielnica w?oska, trwa akurat lokalny festyn, ruch ko?owy zamkni?ty, wsz?dzie s?ycha? muzyk? i radosny gwar zabawy.

Niesamowite wra?enie robi Central Park. Podczas weekendu wszyscy tu biegn?. Jakby ca?y Nowy Jork postanowi? wzi?? udzia? w jakim? gigantycznym maratonie. Starcy i dzieci z walkmanami na uszach, cz?sto z psami, pod??aj? truchtem b?d? szybszym rytmem gdzie? przez ziele?, chc?c odreagowa? komputerowo-samochodowy zgie?k. W?a?ciciele czworonogów maj? cz?sto foliowe r?kawiczki na d?oniach na wypadek, gdyby pupil postanowi? upora? si? z fizjologiczn? potrzeb?. Wtedy zbieraj? odchody i wyrzucaj? do kosza. Prawda, jakie proste, drodzy krakowscy i nie tylko krakowscy mi?o?nicy zwierz?t? Tu? przy wspomnianym Central Parku, przy 72 ulicy s?ynny dom Dakota. Kamienica, w której mieszka? i przed któr? zgin?? John Lennon. Wdowa po nim piel?gnuje w?ród pobliskiej zieleni co? w rodzaju ogródka pami?ci, nazwanego jak jedna z piosenek Beatlesów "Truskawkowe pola". W okolicznych apartamentach same s?awy: Woody Allen, Madonna, koledzy spotykaj? na przechadzce Juli? Roberts. Pi?kne s? nowojorskie mosty. Na Verrazano kr?cono "Gor?czk? sobotniej nocy", most brookli?ski przypomina wiersz Stachury. A jaki z nich widok na wieczorny Manhattan!

Uderzaj?ca jest tutaj rozmaito?? kuchni i smaków, tak?e cen na jedzenie. Jasne, ?e na biesiad? w eleganckich knajpach trzeba mie? pe?ny porfel, ale w mniej wytwornych miejscach jada si? tanio i obficie, zabieraj?c resztki do domu. Tak zwana psia torebka nie jest niczym wstydliwym, wr?cz przeciwnie, ka?dy uwa?a, ?e to jego prawo, by zabra? ze sob? to, za co uczciwie zap?aci?, a czego ju? nie móg? zmie?ci? w ?o??dku. O koncertach nie pisz?, by?y trzy, oklaskiwa?o nas kilkaset osób, potem d?ugie rozmowy, cz?sto ?zy wzruszenia, jak zawsze, gdy daleko od kraju. Nasi za granic? s? na bie??co dzi?ki telewizji satelitarnej i spotkania z nimi nie ró?ni? si? od tych w domu.

Jeszcze o samym przelocie. Otó? zostali?my zaproszeni do kabiny pilotów i z tego miejsca podziwia?em Islandi?, potem Grenlandi?, która zapuszcza do oceanu ogromne j?zory lodowców. Gdy topniej?, w wodzie rozpadaj? si? na okruchy gigantycznych rozmiarów i w postaci gór dryfuj? po wodach, stanowi?c zagro?enie dla ?eglugi. Piloci opowiadali wiele o wspó?czesnych samolotach. Jest jak w dowcipie o za?odze nowoczesnego aeroplanu, stanowi? j? pono? lotnik i pies. Zwierz? po to, by nie pozwoli?o grzeba? cz?owiekowi w przyrz?dach. Doda?o mi to nieco otuchy, bo okazuje si?, ?e systemy zabezpiecze? naszych maszyn, jakimi latamy, eliminuj? do minimum zagro?enia. Te oczywi?cie zawsze pozostaj?.

Ale w samolocie nigdy mnie nie okradli. A tu? przed wyjazdem jacy? dranie zabrali spod domu kolegi nasz zespo?owy samochód, a w nim par? cennych sprz?tów, tak?e moj? gitar?. By? mo?e nie wróci ju? do mnie i to boli. Ale wiem tak?e, ?e by?a zawsze pos?uszna mym d?oniom i krn?brna wobec obcych. Tote? nie zagra wam, gnojki, ?adnej pi?knej melodii i sprawi wnet, ?e fart wam si? odwróci. Kwestia czasu tylko.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki