Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 27 wrze?nia


Przed Starym Teatrem dopadaj? mnie trzy nastolatki. Jest wieczór - za chwil? przedstawienie, na które id? - one tak?e. Pytaj? o znanych aktorów bior?cych udzia? w widowisku. Wymieniam wi?c szeregiem niekwestionowane s?awy: Segda, Trela, Bi?czycki, Globisz i widz?, ?e ta moja recytacja nie robi specjalnego wra?enia. Na koniec jedna z dzierlatek rzuca nie?mia?o: A pan Rysio z "Klanu" gra? Chodzi?o o aktora, który w spektaklu "kreuje" przys?owiow? czwart? halabard?, za to w telewizyjnym serialu pojawia si? regularnie, cho? byle jak. Oto si?a mediów! One robi? tak zwan? twarz i daj? popularno??. I s? aroganckie przy tym, bo ?wiadome swojej mocy.

Okropn? manier? czy przyzwyczajeniem zarazi?o si? w ostatnich czasach radio. Zarzuci?o mianowicie szlachetny zwyczaj informowania, kto jest kompozytorem i autorem nadawanych utworów. Mówi si? tylko, ?e ?piewa taki a taki i koniec. Albo najnowsza piosenka Iksi?skiego, czyli jednoczesna sugestia, ?e Iksi?ski rzecz ca?? sp?odzi?. W ten sposób Kuba Sienkiewicz ("Elektryczne Gitary") "wiezie si?" obrzydliwie na genialnych piosenkach Jacka Kleyffa. Piosenki powsta?y dawno, gdy dzia?a? jeszcze kabaret "Salon Niezale?nych" - moim zdaniem wielkie powojenne wydarzenie estradowe. Udzia?owcami wspomnianej grupy byli: Micha? Tarkowski - dzi? filmowy re?yser, Janusz Weiss - dzi? radiowy pytacz "Zetki" i telewizyjny pytacz teleturnieju "Miliard w rozumie", wreszcie wspomniany Kleyff - motor tego wszystkiego, go?? który w 3-minutowej piosence potrafi? zawrze? powa?ny traktat filozoficzny.

I te piosenki ?piewa dzi? inny facet bez ?adnego komentarza ze strony radiowców, wi?c dla m?odych ludzi, dla wszystkich tych, których pami?? nie si?ga czasów sprzed 20 lat, on jest autorem s?owno-muzycznych pere?ek. Tymczasem cierpi na wrodzony brak talentu w tej dziedzinie. Jest notabene lekarzem, je?li takim jak piosenkarzem, to strze?cie si?, pacjenci! A przecie? to takie proste i do niedawna praktykowane - powiedzie? kto skomponowa?, kto napisa? tekst, kto ca?o?? wykonuje. Czyste i po?yteczne. Wró?cie do tej formy drodzy zapowiadacze!

Odebra?em mi?y telefon, kobiecy g?os zaprosi? mnie do honorowego uczestnictwa w imprezie naszego medalisty olimpijskiego Roberta Korzeniowskiego, czyli w zbiorowym chodzeniu po Rynku krakowskim. Musia?em akurat pojecha? do G?ogowa, ale zaszczyt, jaki mnie spotka?, doceniam, a inicjatyw? popieram wszystkimi si?ami, bo m?dra i godna na?ladowania. Chod?my, biegajmy, spacerujmy w wolnej chwili na wolnym powietrzu, bo ruch nikomu nie zaszkodzi? jeszcze i wci?? go brakuje.

Dra?ni mnie "ameryka?skie" zainteresowanie prasy pojedynkiem Go?oty z czarnym pi??ciarzem. Wiemy o nim wszystko, od religii jak? uprawia, po numer butów, od jad?ospisu po sypialni?. Tak, jakby pojedynek dwóch drugorz?dnych obecnie w ?wiatowym boksie zawodników mia? jakiekolwiek znaczenie poza nabiciem mened?erskich kieszeni. Ale lubimy wtyka? nos tam gdzie si? lej? i gdzie - co wa?niejsze - mo?e pola? si? krew. Tote? zdziwi?a mnie pusta niemal sala na wspania?ym filmie Spielberga "Szeregowiec Ryan". Tu p?ynie rzeka krwi, ale nie po to, ?eby przyci?ga? widza spragnionego sensacji, g?odnego widoku wn?trzo?ci i oderwanych ko?czyn. Tu krew leje si?, by da? przestrog?, wezwa? do opami?tania. Tu jest oprócz brawurowego hollywoodzkiego kina wielkie przes?anie na temat bezsensu wojny i zabijania. To straszne dzie?o, ale pi?kne tak?e, ale wzruszaj?ce tak?e, tak?e m?dre. Szkoda, ?e przegrywa frekwencyjn? konkurencj? z kolejnym odcinkiem jakiego? komiksu, gdzie oderwane r?ce wracaj? na swoje miejsca, a ?miertelne ciosy nie robi? ?adnej krzywdy herosom.

Dosta?em ksi??eczk? - albumik ze zdj?ciami. Szereg fotografii pomy?lanych jako ?art, jako zabawa. Tomek Sikora uwieczni? na nich ludzkie kontrasty, przeciwie?stwa. Zestawi? postaci, które stylowo i estetycznie do siebie nie pasuj? i powsta?a z tego seria ciekawa, ?mieszna i bardzo cz?owiecza. Jak jej autor. Pozna?em Sikor? podczas wspólnych wakacji na greckiej wyspie Kithnos. Pozna?em i polubi?em, bo nie da si? nie lubi? tego wegetarianina ze szczerym, zawsze u?miechni?tym obliczem, chodz?cej uczciwo?ci i tolerancji. Tomek przekona? mnie, ?e polowanie z kusz? to zwyczajne zabijanie - od tamtej pory nie strzeli?em do ?adnej ryby, z Tomkiem przegada?em niejedn? chwil? i dowiedzia?em si? o wielu rzeczach.

Pracowa? kiedy? w polskiej prasie, potem wyjecha? do Australii i tam zrobi? karier? - ?mia?o u?ywam tego s?owa - jako spec od fotografii reklamowej. Dzi? niezale?ny, pracuje tam i tu, je?dzi po ?wiecie ze swoj? Ma?gosi? i ?wiat ten utrwala na kliszy. A jak si? pojawia, to jest ja?niej i lepiej. Tomkowa warszawska wystawa, któr? przys?ana ksi??eczka anonsuje, nazywa si? "Nie do pary, nie do wiary" i mam nadziej?, przyjedzie do nas razem z autorem. Wtedy strzelimy sobie z Tomkiem... fotk?!



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki