Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 25 pa?dziernika


Na p?ycie Rynku G?ównego stoi stary tramwaj. TVN urz?dzi?a sobie w nim studio i nadaje lokalne wiadomo?ci, przeprowadza miniwywiady. Przy okazji wizyty tam z?o?onej taka oto refleksja. ?wietnie pami?tam malownicze pojazdy z drewnianymi siedzeniami i r?cznie zasuwanymi drzwiami, do których wskakiwa?o si? w biegu i wyskakiwa?o, cz?sto "dla sportu", dla zabawy. Có? to by?o za prze?ycie kupi? u konduktora ulgowy bilet za 20 groszy (do zni?ki upowa?nia?a studencka legitymacja), podjecha? pod gmach Uniwersytetu przy Straszewskiego i na luzie wyskoczy? od niechcenia, z ksi??kami pod pach?, odchylaj?c si? do ty?u, by z?agodzi? impet jad?cego wagonu.

Na zaj?cia w Studium Wojskowym je?dzili?my umundurowani, obwieszaj?c "18" zd??aj?c? do Cichego K?cika, malowniczymi winogronami. Odwa?niejsi podró?owali na tylnych zderzakach. Nie wiem, czy by? w?ród nich Krzysiek Materna, wtedy student krakowskiej Szko?y Teatralnej, dzi? popularny telewizyjny prezenter. Wiem tylko, ?e tworzyli?my pak?, której zawodowi wojacy próbowali wbi? do g?owy tajniki strategii, nauczy? dyscypliny, czyli zrobi? co? zupe?nie niemo?liwego. Na poligonie w Lidzbarku Warmi?skim sk?adali?my wojskow? przysi?g?, maj?c ten ca?y dryl, regulamin, ten ca?y zaszczytny obowi?zek w g??bokim powa?aniu.

By? rok 1968, sierpie?, upa? la? si? z nieba, przygotowywali?my jaki? artystyczny program, w którym Materna ?piewa? (sic!) piosenk? Czerwonych Gitar "Przyjd? do ciebie niebieskooka". W zespole muzycznym grali m.in. Zbyszek Raj, pó?niejszy twórca Tropicale Tahiti Granda Banda, potem kompozytor Piwnicy pod Baranami, tak?e Jurek Horwath, wspania?y pianista, filar D?ambli dzi? znany szwedzki band leader. Po??czone si?y filologów, plastyków, muzyków i aktorów, to by?a armia o szwejkowskim charakterze, rozjuszali?my co chwil? naszych dowódców, których lotno?? umys?owa by?a dopasowana do pojazdów pancernych s?siaduj?cej z nami jednostki. Tu? przed ko?cem letnich manewrów dowiedzieli?my si? o haniebnej interwencji w Czechos?owacji. Jaki? mogli?my mie? stosunek do wojska, jak nie pogardliwy i lekcewa??cy. Ale wspomnienia zosta?y. Od?ywaj? wi?c teraz, gdy z Krzy?kiem Matern? spotykam si? w Warszawie przy okazji programu "MdM po godzinach". Nie zmieni? si? wcale od tamtych wydarze?, cho? min??o 30 lat. A mo?e tylko tak mi si? wydaje?

Z dum? patrzy?em na schodz?cych do szatni pi?karzy Wis?y. Zremisowali z Parm?, pokazali dobry futbol, klas?, fair play, w ogóle z boiska wia?o wielkim ?wiatem. Niestety, tylko z boiska. Sprawa trybun pozostaje bolesnym problemem, mam nadziej?, do rozwi?zania. Nie podejmuj? tematu rzuconego z widowni no?a. Od totalnej kompromitacji uratowa?a nas przytomno?? umys?u Ryszarda Czerwca, który t? przytomno?? zachowuje, jak wida?, nie tylko przy pi?ce. Odrzuci? kozik, a potem... zapomnia?, co odrzuca?. Przymykam na to oko, bo uwa?am, ?e jest najlepszym pi?karzem Bia?ej Gwiazdy i swoj? gr? zapracowa? na dobre imi?.

Natomiast nie mog? by? g?uchy na to, co robi? "kibice". Nie pogodz? si? z gwizdami podczas prezentacji pi?karzy przeciwnika, tak?e przy ich po?egnaniu, nie pogodz? si? ze ?piewami "Hola, hola, hola, strzelcie k... gola". Tak ?piewano od pierwszego gwizdka s?dziego. To nie by? ?piew pojedynczych osób. To by? ryk setek garde?, manifestacja wrogo?ci, wstr?tnej ksenofobicznej wrogo?ci do sportowców, którzy przyjechali w go?cin?, przyjechali, bo tak kaza?o im losowanie. W tym ?piewie wyczuwa si? ch?? unicestwienia rywala, wdeptania go w muraw?, zanim jeszcze cokolwiek zrobi. Przecie? l?enie W?ochów nie mia?o ?adnych innych powodów poza tym, ?e b?d? starali si? wkopa? pi?k? do naszej bramki, czyli b?d? wype?niali swój pi?karski obowi?zek. Ale rozwydrzony dziki cham nie chce widowiska, nie chce sportowych emocji, chce zwyci?stwa za wszelk? cen?, najlepiej krwawego. Znaczna cz??? wi?lackiej widowni nie zas?u?y?a na tak? dru?yn?, nie jest godna, by nosi? klubowe emblematy.

A na razie ?ycz? pi?karzom sukcesu w s?onecznej Italii, jestem i b?d? z nimi ca?ym sercem, bo we wtorkowym, presti?owym meczu pokazali, ?e s? nie tylko atletami, ale te? gentlemanami, ?e potrafi? walczy? do upad?ego i przestrzega? regu? tej walki. Brawo, Wis?a!

We wtorek w Teatrze S?owackiego wr?czenie Nagrody Jana D?ugosza. Na sali plejada naukowców, pisarzy, wielkich twórców ró?nych dziedzin. I my dla tych wspania?ych, najprawdziwszych m?drców ?piewamy piosenki! Koncert sponsoruj? Pa?stwowe Wydawnictwa Naukowe. Jest od?wi?tnie i dostojnie, a potem, ju? za kulisami, bardziej swojsko i mniej oficjalnie, gdy rozmawiam z Adasiem Bujakiem. Jego dzie?o niezliczona ilo?? fotograficznych albumów stanowi powa?n? pozycj? trwaj?cych II Targów Ksi??ki w Krakowie. Tote? ch?tnych, by zdoby? te pi?kne wydawnictwa, nie brakuje. Ada? imponuje mi swoj? pracowito?ci?, bo przecie? wci?? s?ysz? o jego nowych dokonaniach. Zdaje si? odporny na klimat, por? roku, szeroko?? geograficzn?, pod jak? fotografuje. Ale przede wszystkim ma wielki talent.

Gorzej z t? cech? u "wampira", czyli Wojciecha Jagielskiego. Zauwa?y?em, ?e 80 procent jego rozmówców przerasta go tak dalece, ?e miast k?sa? zjadliwie, obna?a?, pokazywa? prawdziwe oblicze, prowokowa?, weso?y m?odzian ledwie podszczypuje swoich go?ci, i to ma?o zabawnie. Oto próbka stylu faceta prowadz?cego program plasuj?cy si? w niebotycznych wy?ynach ogl?dalno?ci. Znana aktorka opowiada swoje przygody za kierownic? i stwierdza, ?e raz kto? w ni? wjecha?. Na to weso?y "wampirek" taktownie: "no, s?dz?, ?e nieraz w pani? kto? wjecha?!". Nic tylko da? w pysk.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki