Andrzej Sikorowski

Andrzej Sikorowski
Felieton ¶piewany (VIII)

Ballada o ciotce Matyldzie


Mi?dzy strychem a piwnic?
w jakiej? starej kamienicy
mieszka kto? kto rozumy wszystkie zjad?..
dobrze wie co lubi? kwiaty
i pami?ta wszystkie daty
a k?opoty zna rodzinne
od stu lat

Ciotka Matylda ca?a w papilotach
ma rozpieszczonego kota
i nadziej? ?e si? jeszcze zmieni ?wiat
Ciotka Matylda w podartych bamboszach
Czeka wci?? na listonosza
który rent? nosi i do ?ask si? wkrad?

A? pewnego dnia zastuka?
a za drzwiami cisza g?ucha
Znikn?? kto? kto rozumy wszystkie zjad?
nie podlane zwi?d?y kwiaty
w zapomnienie posz?y daty
a na moje biurko ma?y kamyk spad?

Ciotka Matylda do niebieskich kroczy bram
Ju? podoba jej si? tam
i na Pana wo?a g?o?no: wpu?? mnie Pan!
Ciotka Matylda ma koron? z papilotów
I pod pach? taszczy kota
przecie? biedak nie móg? zosta? ca?kiem sam

Kamienica, w której si? wychowa?em - Siemiradzkiego 25. Cztery pi?tra, strych, piwnice, gdzie pali?o si? pierwsze zakazane papierosy i szpera?o w starociach zapomnianych przez ?wiat. Dziesi?tki ludzi których nie ma ju? w?ród nas. Ludzi ró?nych zawodów, upodoba?, dziwactw, pomys?ów na ?ycie. Podwórze z trzepakiem, skrawek przestrzeni mi?dzy wysokimi , czynszowymi domami i wszechobecny zapach kotów, które gromadami wa??sa?y si? doko?a. I obrazek, jaki zawsze b?d? mia? przed oczyma - starsza pani na spacerze z ulubionym pieskiem, wiernym, wylinia?ym przyjacielem, klepi?cym wspóln? bied?, bo z jednej, marnej renty. Te panie mia?y mieszkania pe?ne zachwycaj?cych antyków, ale nie przysz?o im na my?l, by sprzedawa? rodzinne pami?tki. ?ata?y wi?c ucieszne zimowe ubranka swoich czworonogów i grza?y si? ciep?em ich dozgonnej przyja?ni. Ciotki Klary i Matyldy znik?y z mojego pejza?u, a szkoda.




powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki