Andrzej Sikorowski
Liczymy na cud
Podczas króciutkiego pobytu w Szwajcarii rozmowy - tak?e sportowe. To bogaty kraj, wspaniale zorganizowany, u?adzony a? do bólu. Kto? powie - nie zazna? wojen, kl?sk, zniszcze?. To prawda. Ale poziom kultury fizycznej, dba?o?? o zdrowie przysz?ych pokole?, to inne kwestie. Tutaj od obowi?zku umiej?tno?ci jazdy na nartach, czy p?ywania nikt si? nie wymiga, bez pozytywnych ocen z tych sprawno?ci nikt nie sko?czy szko?y. To nie s?ynne nasze "zwolniony z wuefu" bo kole? woli do parku, by wypi? winko i zapali? papierosa. Nauczyciel cz?sto pan od fizyki, lub historii, te? woli mie? k?opot z g?owy, bo im mniej delikwentów na sali gimnastycznej tym lepiej. Wystarczy rzuci? pi?k? do siatki czy kosza i lekcja jako? zleci. Za to kibicami jeste?my urodzonymi, zw?aszcza gdy emocje pozasportowe graj? rol? najwa?niejszych. Tu? po powrocie z alpejskiego kraju widz? losowanie M? w pi?ce no?nej, obserwuj? tak?e towarzysz?c? mu zadym? w mediach. Fachowcy od sportu podgrzewaj? atmosfer? do bia?o?ci, gdybaniom wi?c i spekulacjom nie ma ko?ca. Jedno jest pewne. W zawodowym ?wiatowym futbolu brak s?abych. Teoretyczne i pobo?ne ?yczenia by znale?? si? w grupie z pata?achami, s? dla mnie kunktatorstwem, maj?cym ze sportem ma?o wspólnego. Dzi? mo?na dosta? baty od Wysp Owczych, jutro wygra? z W?ochami. A naszym dzia?aczom i dziennikarzom marzy si? sytuacja, w której los przydzieli nam s?abeuszy, kto? z rywali zachoruje, kogo? innego zdyskwalifikuj?. To tak, jakby liczy?, ?e dru?yna najgro?niejszego przeciwnika zginie w katastrofie samolotowej. Obrzydliwo??. Przesta?my liczy? na cud. Nauczmy si? kopa?. Wtedy ani Norwegia, ani Walia, ani Ukraina, czy Armenia, tak?e Bia?oru? nam nie zagro??.