Andrzej Sikorowski

Panowie, bez histerii


Nieudolna wygrana z Luksemburgiem przed?u?y?a nasze nadzieje
na awans do fina?ów pi?karskich mistrzostw Europy. Nieudolna powtarzam, bo gospodarze - przeciwnik gorszy o dwie klasy (patrz rankingi, osi?gni?cia, tradycje), grali w ko?cówce z determinacj? i sportow? pasj? i nie maj?c ?adnych szans na dobr? lokat? w grupie, byli o krok od urwania nam dwóch punktów. Taka sytuacja nie m?ci dobrego samopoczucia trenera kadry i wielu zawodników, którzy wol? wierzy? w jaki? specjalny fart, jak?? szcz??liw? dla nas gwiazd?, wol? oddawa? si? zawi?ym spekulacjom punktowym, ni? gra? od pocz?tku z wol? zwyci?stwa i zapewnia? sobie sukces mo?liwie najpr?dzej. Tak zrobili Czesi, którzy wprawdzie nie zachwycili w towarzyskim meczu z Polsk? (niska ranga zawodów), ale ze Szkotami pokazali form?, do której nam daleko. Nie umiemy spa? spokojnie, wolimy nerwowe oczekiwanie na ostateczne rozstrzygni?cia, zawsze szukamy jakiej? ostatniej szansy, jakiej? deski ratunku, w atmosferze histerii podsycanej przez media. Sposób w jaki mówi si? w naszym kraju o pi?ce no?nej, jest tak stary i prze?yty jak futbolowe w?adze,
których ?adna si?a nie umie zmusi? do odej?cia. Nasi telewizyjni gwiazdorzy w kolorowych krawatach tkwi? po uszy w starych nawykach, zabytkowej frazeologii, w tym sposobie relacjonowania, który sprawia ?e g?odny sukcesu za wszelk? cen? komunistyczny za?cianek p?cznia? z dumy po dokopaniu komu? wielkiemu, bogatemu, wolnemu. Nie mo?na podejmowa? prób kopiowania Jana Ciszewskiego z dwóch przynajmniej powodów. Po pierwsze - posiada? osobowo?? i charyzm?, której wspomnianym panom brakuje, po wtóre pracowa? w czasach jakie bezpowrotnie min??y, mówi? j?zykiem emocji jakich ju? nie ma. Mia? jeszcze t? szcz??liw? sytuacj?, ?e relacjonowa? mecze ?wietnego polskiego teamu, którego jako? wci?? nie wida?.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki